Pizza z papryką i cebulą (na średniej grubości cieście)

... czyli coś, za czym ja przepadam, a czego mój Kalabryjczyk do ust nie weźmie:) W przypadku tej pizzy nasze gusta są więc rozbieżne, prawdopodobnie dlatego, że ja bardzo lubię zdecydowane smaki (ach, ta papryka z czosnkiem!), podczas gdy Kalabryjczyk krzywi się z niesmakiem już na widok samej cebuli... Mocny smak tej pizzy zostaje dodatkowo podkreślony przez słonawy ser, jakim zostaje posypana: ja zazwyczaj wybieram „ricotta salata” lub „peccorino”, w ostateczności można się zdecydować na parmezan. Pizza z papryką i cebulą to pizza z charakterem, przyznaję, nie każdemu z nią po drodze, ale warto dać jej szansę. A nuż stanie się jedną z tych ulubionych?


Składniki:
  • 25 g drożdży
  • 50 dkg mąki
  • 2 łyżki oliwy
  • 3 łyżki jogurtu naturalnego
  • 1 szklanka ciepłej wody
  • pół łyżeczki cukru
  • 3 papryki
  • 1 czerwona cebula
  • 1 puszka pomidorów (najlepiej tych w kawałkach)
  • 2-3 ząbki czosnku
  • ok. 100 g startego sera ricotta salata (można zastąpić peccorino lub parmezanem)
  • sól, pieprz, bazylia, oregano
Drożdże rozetrzeć z cukrem i odrobiną mąki, rozrobić w pół szklance ciepłej wody, odstawić na chwilę do wyrośnięcia. Do mąki dodać zaczyn i zacząć wyrabiać ciasto, dodając stopniowo oliwę, jogurt i sól (do smaku). W razie potrzeby dolewać wodę. Gdy powstanie gładkie i elastyczne ciasto, odstawić do wyrośnięcia, ale, uwaga, nie na dłużej niż 45-50 minut. W tym czasie powinno podwoić objętość Ciasto rozwałkować, ułożyć na blasze (z podanych proporcji powinny wyjść 2 duże pizze) i ponownie odstawić do wyrośnięcia na ok. 75 min. Powinno ładnie podrosnąć i, dzięki dodatkowi jogurtu, powinno być wyższe niż tradycyjne cienkie ciasto na pizzę. Pokrojoną paprykę podsmażyć z posiekanym czosnkiem na patelni. Drobno posiekać cebulę. Pomidory wymieszać z przyprawami, dodać odrobinę oliwy. Nagrzać piekarnik do 180°C. Sos pomidorowy rozrowadzić na cieście. Włożyć blachę do piekarnika i piec przez 10 min. Następnie wyciągnąć ciasto z piekarnika, ułożyć na wierzchu paprykę z czosnkiem i cebulę. Posypać startą ricotta salata i ponownie piec przez kolejne 10-15 minut. Najlepiej smakuje z czerwonym winem...


Posted in Etichette: | 10 commenti

Dżem jabłkowy w trzech odsłonach

Ze wszystkich owoców najbardziej lubię jabłka, a ze wszystkich słodkich przetworów: dżemy jabłkowe. Wiem, nie ma w tym za grosz wyrafinowania, ale cóż na to poradzę, dla mnie jabłka są na pierwszym miejscu i tyle:) Oczywiście najlepsze są jabłkowe dżemy domowe, w moim przypadku raczej niskosłodzone, bo jakoś nie trafiają w mój gust marmolady-ulepki:) Poniżej przedstawiam efekt mojej pracy przetwórskiej z ostatniego tygodnia czyli trzy różne pomysły na dżem z jabłkami w roli głównej.


Klasycznie i na brązowo, czyli dżem jabłkowy z cynamonem
Składniki:

· 2 kg jabłek
· 25-40 dkg cukru
· cynamon
· sok z 1 cytryny + otarta skórka z 1 cytryny
· 1-2 kieliszki żubrówki (opcjonalnie)


Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić na niewielkie kawałki. Wrzucić do dużego garnka, zasypać połową cukru i zalać odrobiną wody. Dodać sok z cytryny i skórkę cytrynową. Gotować na małym ogniu, aż jabłka zmiękną i rozpadną się na malutkie cząstki. Doprawić cynamonem i cukrem do smaku. Kontynuować gotowanie, aż dżem osiągnie odpowiednią gęstość. Wlać żubrówkę, dokładnie wymieszać, chwilę podgrzewać. Dżem przełożyć do wyparzonych słoików i dokładnie zamknąć. Zakręcone słoiki można zapasteryzować w sposób klasyczny lub też dokonać tzw. suchej pasteryzacji (wstawić słoiki do ciepłego piekarnika na ok. 20-30 min. i zostawić do ostygnięcia, aż do zassania pokrywki).




Zdrowo i na pomarańczowo, czyli dżem jabłkowo-marchwiowy
Składniki:

· 1 kg jabłek
· 1 kg marchwi
· 2 obrane cytryny
· 25-40 dkg cukru
· kilka goździków (opcjonalnie)


Marchewki umyć, oskrobać, pokroić na cienkie plasterki. Wrzucić do dużego garnka, zasypać 15 dkg cukru i zalać szklanką wody. Gotować, aż marchewka stanie się miękka, a woda wyparuje. Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić na niewielkie kawałki. Cytryny pokroić na małe cząstki, pestki usunąć. Wszystko to dodać do gotującej się marchewki, zasypać 10 dkg cukru, wrzucić goździki, zalać odrobiną wody. Gotować na małym ogniu, aż jabłka zmiękną i rozpadną się na malutkie cząstki. Zdjąć z ognia, lekko ostudzić, a następnie zmiksować, tak by marchewki dokładnie połączyły się z jabłkami. Kontynuować gotowanie zmiksowanej masy, dodając w razie potrzeby cukier czy wodę. Gdy dżem osiągnie odpowiednią gęstość, przełożyć go do wyparzonych słoików i dokładnie zamknąć. Pasteryzacja: jak wyżej.






Egzotycznie i na żółto, czyli dżem jabłkowo-bananowy
Składniki:

· 1 kg jabłek
· 1 kg bananów
· sok z 1 cytryny
· 25-40 dkg cukru


Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne i pokroić na niewielkie kawałki. Wrzucić do dużego garnka, skropić sokiem z cytryny i zasypać 20 dkg cukru. Zalać odrobiną wody i gotować na małym ogniu, aż jabłka zmiękną i rozpadną się na malutkie cząstki. Dodać pokrojone na plasterki banany i doprawić cukrem do smaku. Kontynuować gotowanie, aż dżem osiągnie odpowiednią gęstość. Gdy to nastąpi, przełożyć go do wyparzonych słoików i dokładnie zamknąć. Pasteryzacja: jak wyżej.


W/w przepisy dołączam do akcji Spiżarnia 2009 – owoce, warzywa

Posted in Etichette: | 39 commenti

La Taillaule, brioszka z Neuchâtel

Przepyszna! Upiekłam ją w piątek rano, a wieczorem zostały już tylko 4 kawałki, które przytomnie zamroziłam na „potem”... Brioszka z przepisu od Bei jest naprawdę smaczna i wcale się dziwię, że tak szybko zniknęła ze stołu. U nas została zjedzona w tempie wyjątkowo ekspresowym, ponieważ zabrało się za nią trzech baaardzo głodnych mężczyzn. Mòj Kalabryjczyk i jego znajomy wkroczyli do domu około czwartej po południu, oświadczyli, iż nie jedli obiadu, ale że mężnie wytrzymają do kolacji, jeśli tylko wcześniej wrzucą coś na ząb, ale naprawdę, tylko jakaś niewielka przekąska i nic im więcej nie potrzeba... A że w domu roznosił się niebiański zapach ciasta drożdżowego, to padło na brioszkę. Chłopcy ukroili sobie skromnie po porcyjce, otworzyli słoik domowego dżemu jabłkowo-marchwiowego, zaparzyli kawę, zaprosili do towarzystwa naszego wpółlokatora Hindusa i tak, miło gwarząc i żartując, ani się obejrzeli, a z jednej porcyjki zrobiły się dwie, a potem trzy, a później cztery... Jak tylko zorientowałam się, że brioszka znika w zastraszającym tempie, to zarządziłam małą przerwę na fotkę:) Ta pauza w niczym nie zaszkodziła radosnej konsumpcji, która trwała do momentu, kiedy to ponownie wkroczyłam do akcji i skonfiskowałam resztę ciasta: po prostu przeraziłam się, że za chwilę weseli biesiadnicy pochorują się z przejedzenia:) Musiałam jednak obiecać, że niedługo znów upiekę taką samą brioszkę...




Składniki:

  • 500 g mąki T45 (tortowej)

  • 2,5 łyżeczki drożdży w proszku (lub 20 g świeżych)

  • 1,5 łyżeczki soli

  • 200-250 ml letniego mleka

  • 2 jajka

  • 60 g cukru

  • 10 g miodu

  • 75 g miękkiego masła

  • 100-125 g rodzynek

  • otarta skórka z 1/2 cytryny

  • jajko do posmarowania

Mąkę wymieszać z solą i drożdżami. Zrobić wgłębienie i umieścić w nim jajka, cukier, miód i mleko. Powoli wymieszać składniki, wyrobić gładkie ciasto (ok. 10 minut); możemy ewentualnie dodać odrobinę mąki, jeśli ciasto jest zbyt klejące, jednak nie więcej niż łyżkę za każdym razem. Następnie partiami dodawać masło i skórkę cytrynową i dalej wyrabiać. Na koniec dodać rodzynki i raz jeszcze wyrobić ciasto (ma być dosyć ‘miękkie’ i elastyczne).
Przełożyć je do miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. godzinę.
Następnie złożyć ciasto kilka razy (można podzielić je na dwie mniejsze części) i spłaszczyć, formując mniej więcej kwadrat. Boki kwadratu złożyć do środka tak, by się stykały, a następnie zrolować ciasto. Umieścić je w natłuszczonej keksówce lub foremce chlebowej, przykryć i zostawić do wyrośnięcia na ok. 45 minut (do 3/4 wysokości formy). Po wyrośnięciu posmarować wierzch ciasta rozkłóconym jajkiem, a następnie ponacinać (dosyć głęboko) ostrymi nożyczkami naprzemiennie – raz z lewej, raz z prawej strony (u mnie: bez nacinania, zupełnie o tym zapomniałam).
Mniejsze brioszki pieczemy ok. 20-25 min w 200°C (jedną większą pieczemy ok. 45-55 minut); w połowie pieczenia możemy nieco obniżyć temperaturę, a jeśli brioszka zbyt szybko brązowieje – nakryć ją folią aluminiową.
Tradycyjnie, po wyjęciu z piekarnika, smaruje się brioszkę gładką konfiturą morelową i wodą; można też posypać ją zrumienionymi płatkami migdałowymi (u mnie: brak w/w dodatków).



Posted in Etichette: | 10 commenti

Ciasteczka czekoladowe

Przepis z karteluszka. Szkoda, że wcześniej się za niego nie zabrałam, bo ciasteczka wyszły bardzo, bardzo smakowite... Już nie ma żadnego w metalowym pudełku, więc dziś wieczorem będzie powtórka z pieczenia! Takie fajne ciasteczka, jak to możliwe, że ten przepis tak długo leżał niewykorzystany? Cóż, teraz to ulegnie zmianie: coś mi się zdaje, że ten czekoladowy drobiazg będzie często u nas gościł...


Składniki (na ok. 45 ciasteczek):

· 250 g mąki
· 150 g cukru
· 170 g masła
· 100 g kakao
· 2 żółtka
· 3-4 łyżki jogurtu naturalnego
· 125 g czekolady pociętej na drobne kawałki
· szczypta soli


Masło i cukier utrzeć na krem. Dodać kakao i żółtka, starannie wymieszać. Dodać mąkę, jogurt i sól, wyrobić wszystko na gładką masę. Wsypać kawałki czekolady, wymieszać. Wstawić do lodówki na przynajmniej 1 godz. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego, układać na blasze, spłaszczać widelcem. Piec w temp. Ok. 180°C przez 10 minut. Wyjąć z piekarnika, ostudzić, po 15 minutach zdjąć z blachy. Przechowywać w słoju lub metalowym pudełku.





Posted in Etichette: | 14 commenti

Placki bakłażanowe

Przepadam za bakłażanem. Lubię go tak bardzo, że co i rusz wyszukuję albo wymyślam sobie jakieś receptury, które pozwalają mi na nowe wykorzystanie tego warzywa. Ten przepis należy do moich ulubionych: nie dość, że w tym daniu króluje bakłażan, to na dodatek jego przyrządzenie uwalnia mnie od kawałków suchego chleba! Zawszę chwalę sobie takie praktyczne potrawy:). Inspirację do tego przepisu znalazłam na tej stronie, ale od razu zaznaczam, że w mojej kuchni receptura ta została zmodyfikowana. Nieskromnie powiem, że i w tej wersji placki bakłażanowe są przepyszne...



Składniki (na ok. 20 placków):

· 1 duży bakłażan
· ok. 80 g suchego chleba
· ok. 1 szklanka mąki
· 1 jajko
· 1 mała cebula
· 100 g sera pecorino
· pęczek świeżej bazylii
· kilka suszonych pomidorów
· kilka oliwek
· sól i pieprz
· olej do smażenia

Chleb namoczyć w ciepłej wodzie. Gdy zamieni się w papkę, wbić jajko i dokładnie wymieszać. Bakłażana umyć i pokroić w kosteczkę. Wrzucić do wrzącej wody i gotować przez ok. 10 min. Odcedzić, osuszyć. Połowę bakłażana zmiksować z chlebem i jajkiem, resztę warzywa wsypać bezpośrednio do zmiksowanej masy. Część sera pecorino zetrzeć na tarce, część rozkruszyć. Cebulę, suszone pomidory i oliwki pokroić na drobne kawałeczki. Bazylię posiekać. Wszystkie w/w składniki wsypać do masy bakłażanowej. Wymieszać, dosypując stopniowo mąkę, tak by powstało ciasto odpowiednio gęste, zdatne do formowania placków. Doprawić solą i pieprzem. Na dobrze rozgrzany olej kłaść małe porcje ciasta w niewielkich odstępach. Każdą porcję ciasta należy lekko spłaszczyć łyżką, tak by placki miały w miarę okrągły kształt i nie były zbyt wysokie. Usmażone placki przełożyć na papierowy ręcznik, by ociekły z tłuszczu. Podawać ciepłe, najlepiej z pikantnym sosem (u mnie: ostry sos pomidorowy z czosnkiem i bazylią).

Jeśli nie wszystkie placki zostaną zjedzone, to resztę można zamrozić i następnym razem odgrzać w piekarniku: takie prosto z pieca też są pyszne!





Posted in Etichette: , | 10 commenti

Cukinie nadziewane kaszą orkiszową

Mam wrażenie, że w Polsce orkisz jest niedoceniany, a szkoda, bo można z niego wyczarować wiele smacznych i zdrowych potraw. Już kiedyś rozpływałam się w zachwytach nad orkiszem, prezentując fantastyczną sałatkę z ciecierzycy, buraków i kaszy orkiszowej. Dziś kolej na cukinie nadziewane kaszą orkiszową: proste i aromatyczne danie wegetariańskie, które na stałe zagościło w moim jadłospisie. Oczywiście do farszu można użyć ryżu czy kaszy gryczanej, ale zapewniam, że to nie będzie to samo. Spróbujcie z kaszą orkiszową, to zupełnie inny smak - może i Wam przypadnie do gustu?




Składniki (dla 2 osób):

· 4 małe, okrągłe cukinie (lub 2 duże, podłużne)
· 1 szklanka ugotowanej kaszy orkiszowej
· 100 g sera ricotta salata lub pecorino
· pęczek szczypiorku
· 1 jajko
· pół cebuli
· sól, pieprz
· oliwa


Cukinie oczyścić, dokładnie umyć i delikatnie wydrążyć. Na patelni podsmażyć pokrojoną cebulę i wydrążone środki cukini (bez pestek!). Dodać kaszę orkiszową, posiekany szczypiorek i jajko. Chwilę podgrzewać. Dodać pokrojony ser, doprawić solą i pieprzem, zdjąć z ognia. Cukinie napełnić farszem i ułożyć w formie do pieczenia. Na dno formy wlać odrobinę wody. Przykryć folią aluminiową i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec w temp. ok. 200°C przez 35-40 min.





Posted in Etichette: | 5 commenti

Melanzane sott'olio

... czyli bakłażany w oliwie. W tym roku zrobiłam je po raz pierwszy, korzystając z przepisu przemiłej nieznajomej pani, która zabawiała mnie rozmową w kolejce do lekarza:). Ponieważ miałam ze sobą siatkę z zakupami, konwersacja zeszła na warzywa sezonowe i różne ciekawostki kulinarne. Gdy wyznałam, że nigdy nie marynowałam bakłażanów, starsza pani z zapałem objaśniła mi tajniki swojego przepisu, podkreślając z naciskiem, że jest to „una conserva meravigliosa”:) Cóż, uwierzyłam jej na słowo. Słoiki jeszcze nie zostały otwarte, więc na razie tylko sobie wyobrażam smak moich bakłażanów w oliwie, choć muszę przyznać, że prezentują się całkiem nieźle...



Składniki:

· 1 kg bakłażanów
· kilka sztuk pikantnych peperoncino (ewentualnie można zastąpić ziarenkami pieprzu)
· kilka pokrojonych na plasterki ząbków czosnku
· 1 posiekana cebula
· świeża bazylia i oregano
· pół litra octu winnego
· 1 litr wody
· dobrej jakości oliwa
· sól

Bakłażany obrać, pokroić na plastry, osypać solą i odstawić na pół godziny, aż puszczą sok (wiele osób uważa, że bakłażany posypane solą należy odstawić na przynajmniej 12 godzin, jednak przeciwnicy tej metody argumentują, że w takim przypadku warzywo wchłania zbyt dużo soli i zmienia smak; ja jestem zwolenniczką obróbki półgodzinnej:) ). Opłukać, osuszyć i pokroić na mniejsze części. Wodę i ocet zagotować. Do wrzątku wrzucić kawałki bakłażana i gotować przez kilka minut (zazwyczaj wystarczą 2-4 minuty, przy dłuższym obgotowywaniu bakłażan może zamienić się w papkę). Kawałki ugotowanego bakłażana przekładać do wyparzonych słoików, dodając wedle uznania peperoncino, czosnek, cebulę, bazylię i oregano. Całość zalać oliwą. Zakręcone słoiki można zapasteryzować w sposób klasyczny lub też dokonać tzw. suchej pasteryzacji (wstawić słoiki do ciepłego piekarnika na ok. 20-30 min. i zostawić do ostygnięcia, aż do zassania pokrywki). Odstawić do przemacerowania na min. 2-3 tygodnie.


Z tym przepisem włączam się ponownie do akcji Spiżarnia 2009 – owoce, warzywa .

Posted in Etichette: | 6 commenti

Francuski chleb wiejski

... upieczony specjalnie na powrót Kalabryjczyka. A że Kalabryjczyk jest znów w domu, to i aparat fotograficzny wrócił na swoje miejsce, to znaczy wprost w moje stęsknione dłonie:) Dzięki temu mogłam w końcu zrobić kilka lepszych zdjęć i zastosować się do rad Polki, która nauczyła mnie, jak zmieniać format fotografii na blogu. Mała rzecz, a cieszy... Poleczko, dziekuję bardzo! Ukłony biję też przed Agą, która ponoć jako pierwsza podzieliła się z innymi tymi użytecznymi informacjami. Jak to miło obcować z ludźmi o złotych sercach!:) Co prawda w zapale fotografowania nie zauważyłam, że opcja datowania była włączona, potem było już za późno, bo skasowałam zdjęcia, ale co tam, to tylko taki mały defekt. "Per aspera ad astra", jak to mówili antyczni mędrcy:) Natomiast w dążeniu do doskonałości w pieczeniu chleba skutecznie pomaga mi Mirabbelka i to właśnie z jej strony pochodzi przepis na francuski chleb wiejski. Przepyszny! Polecam zwłaszcza amatorom klasycznego białego pieczywa... Ponieważ i Kalabryjczyk należy do tej grupy, to mój wybór okazał się strzałem w dziesiątkę.




Składniki na zaczyn (270g):

  • 30g zakwasu


  • 140g maki pszennej


  • 10g maki żytniej


  • 90g wody

Składniki na ciasto chlebowe (1700g):

  • 800g mąki pszennej


  • 50g maki żytniej


  • 450g wody


  • 1 łyzka soli


  • 270g zaczynu jw.

Z tej ilości składników wychodzi ogromny, wiejski bochen. Aby otrzymać mniejszy można składniki podzielić na pół, pamiętając jednak, że do zakwaszenia zaczynu potrzebne jest zawsze nie mniej niż 2 łyżki zakwasu (20-25g).
Składniki zaczynu wymieszać, odstawić przykryte na 12-14 godzin w temperaturze pokojowej.
Następnego dnia wymieszać mąkę z wodą do całkowitego połączenia składników. Odstawić w przykrytej misce na ok. 1 godzinę.
Dodać sól, jeszcze raz krótko zagnieść i połączyć z zaczynem. Zagniatać przez kilka minut, ewentualnie skorygować jeszcze ilość mąki lub wody; ciasto powinno być średnio ścisłe.
Ciasto powinno odpoczywać przykryte ok. 2 do 2,5 godzin. W trakcie odpoczynku, kilkakrotnie w odstępach czasowych co ok. 60 minut należy je odgazować, aby uzyskać gładką i równą powierzchnię. W tym celu rozpłaszczamy kulę ciasta lekko uderzając w jego powierzchnię, następnie z każdej strony zawijamy na szerokość ok. 1/3 płat ciasta do środka. W ten sposób napinamy dolną część, która potem będzie tworzyła wierzch bochenka.
Uformować jeden duży bochenek (bądź dwa małe), posługując się metodą zawijania jak wyżej, tak aby uzyskać gładką powierzchnię chleba, wkładamy go delikatnie (zlepieniem do góry) do koszyka do wyrastania. Czas wyrastania ok. 2 do 2,5 godzin w temperaturze pokojowej. W chłodzie (10⁰C) można ten czas przedłużyć do 8 godzin, w lodówce (ok. 6⁰C) do 18 godzin.
Przed włożeniem do pieca zalecana jest próba, czy chleb jest dobrze wyrośnięty. Kiedy po naciśnięciu palcem ciasto wraca natychmiast do pierwotnego kształtu jest jeszcze za wcześnie; gdy potrzebuje trochę czasu zanim wyrówna się jego powierzchnia jest gotowe do pieczenia.
Chleb wyjąć, delikatnie odwrócić, kilkakrotnie naciąć. Piec w lekko naparowanym piekarniku w temperaturze 240⁰ C ok. 35-45 minut.

.

Posted in Etichette: | 3 commenti

Tylko jedna kromka chleba z oliwkami

Jakby ktoś nie zauważył, to zawiadamiam, że wygrywam bezapelacyjnie w konkursie na najgorszą fotkę Weekendowej Piekarni:). Cóż, wyprodukowałam piękny i przesmaczny chleb z oliwkami zaproponowany przez Anię z Mojej Małej Kuchni: szczęśliwie obyło się bez większych przygód podczas pieczenia, dramat zaczął się natomiast w momencie uwieczniania mego dzieła na zdjęciach. Niestety, do środy aparat fotograficzny jest poza moim zasięgiem, skazana więc byłam na komórkę. Pstryknęłam kilka fotek i wszytkie były BEZNADZIEJNE! Najmniej koszmarna to ta poniżej, z jedną smutną kromeczką:) No nic, zamieszczam ją tylko po to, by poświadczyć, że zadanie zostało wykonane. Szkoda, fotka taka okropna, a tymczasem chleb jest naprawdę rewelacyjny i warto go upiec... Ale żeby się o tym przekonać, to lepiej będzie, jeśli pooglądacie zdjęcia na innych blogach:) Moją dzisiejszą notkę proszę potraktować czysto informacyjnie, przymykając oko (i nie jest to pusta metafora) na walory estetyczne. Weekendowa Piekarnio, wybacz: oto jestem, a jakoby mnie nie było...:)


Składniki:


Na zaczyn:

  • 90 gr mąki pszennej chlebowej

  • 112 gr wody

  • 18 gr zakwasu (wg przepisu - pszennego)

Na ciasto właściwe:

  • 360 gr mąki pszennej chlebowej

  • 50 gr mąki pszennej razowej

  • 203 gr wody

  • 7-8 gr soli

  • 125 gr oliwek bez pestek

Mieszamy składniki zaczynu i zostawiamy pod przykryciem na 12-16 godzin. Zanim zaczniemy wyrabiać ciasto właściwe musimy odpowiednio przygotować oliwki, czyli je odcedzić i zostawić na papierowym ręczniku na kilka godzin by dokładnie wyschły. Gdy zaczyn i oliwki są gotowe, mieszamy pozostałe składniki (na razie bez oliwek) i wyrabiamy ciasto do uzyskania średnio rozwiniętego glutenu. Dodajemy oliwki i wyrabiamy aż do ich równomiernego wymieszania w cieście. Zostawiamy ciasto pod przykryciem do wyrośnięcia na 2 i 1/2 godziny. Składamy ciasto raz po 1 i 1/4 godziny lub 2 razy co 50 minut.Formujemy chlebek i wkładamy do koszyka. Ponieważ chleb ten smakuje najlepiej, gdy wyrasta długo, więc wkładamy go do lodówki na 18 godzin. Pieczemy z parą w 235 C przez 40-45 minut. Studzimy na kratce.

Posted in Etichette: | 9 commenti