Biały chleb codzienny z płatkami owsianymi

Nazywam ten chleb codziennym, bo robię go dość często, bardzo mi smakuje i właściwie mogłabym go mieć każdego dnia na moim stole. Z podanych składników wychodzi duży bochen, ale u mnie w domu nigdy nie stanowi to problemu: ten chleb zawsze tak jakoś błyskawicznie znika… Przepis wykombinowałam sobie sama (nic trudnego, raz, dwa i upieczony bochenek wyskakuje z pieca) i dzielę się nim z Wami w ramach Festiwalu płatków owsianych.




Składniki:

Biga:

· 70 g letniej wody
· 3 g świeżych drożdży
· 100 g mąki żytniej

Składniki bigi wymieszać dokładnie, przykryć i zostawić na 10-12 godzin w temperaturze pokojowej.

Namaczanka:

· 120 g płatków owsianych (ja je zazwyczaj mieszam z siemieniem lnianym)
· 200 g wody

Płatki zalać wodą, odstawić na 10-12 godzin.

Ciasto właściwe:

· cała biga
· cała namaczanka
· 150 g letniej wody
· 5 g świeżych drożdży
· 600 g mąki pszennej manitoba
· 3 łyżki oliwy
· 1 łyżka soli

Wymieszać składniki ciasta i wyrabiać 10-15 minut, aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przełożyć do naoliwionej miski, przykryć, zostawić do wyrośnięcia na ok. 2 godz., aż ciasto podwoi objętość (po upływie godziny odgazować ciasto!). Następnie uformować bochenek, przykryć i ponownie zostawić do wyrośnięcia. Wyrośnięty chleb włożyć do piekarnika i piec ok. 40 min. w temp. 200°C. Ostudzić na kratce.





Posted in Etichette: | 13 commenti

Pastiera napoletana

"Pastiera napoletana", tradycjonalne ciasto wielkanocne z Kampanii, to przepyszny słodki wypiek na bazie sera ricotta i ugotowanej pszenicy, z dodatkiem kandyzowanych owoców, cynamonu oraz aromatu pomarańczowego. Niebo w gębie! W tym roku nie udało mi się przygotować tego ciasta na Wielkanoc, ale co tam, kalendarz swoje, a ja swoje: jak znowu naszła mnie na nie ochota, to w końcu upiekłam je kilka dni temu! "Pastiera" nie jest trudna do zrobienia, ale dość absorbująca w pierwszej, bardzo nudnej fazie przygotowań: ja miałam surowe ziarna pszenicy, które musiałam wcześniej namoczyć; i tak stały namoczone przez 2-3 dni, zalewałam je gorącą wodą rano i wieczorem, czasem zmieniałam wodę częściej. Potem ugotowałam namoczoną pszenicę we wrzątku, co trwało ze 2-3 godziny. Dopiero tak przygotowana pszenica nadawała się do dalszej obróbki... Ale potem idzie już gładko, wszystko odbywa się na zasadzie dodaj i wymieszaj:) Przepis („La pastiera di Antonia” Paoli, z moimi kilkoma modyfikacjami) naprawdę gorąco polecam, ciasto wychodzi świetne i ma niesamowity smak!




Składniki:

Na ciasto:
· 500 g mąki
· 200 g smalcu (dałam masło)
· 200 g cukru (dałam tylko 100 g)
· 60-70 g wody
· szypta soli

Z podanych składników wyrobić ciasto, odłożyć je na kilka godzin do lodówki.

Na nadzienie (1 część):
· 250 g ugotowanej wcześniej pszenicy
· 300 g mleka
· 1 łyżka smalcu (dałam masło)
· otarta skórka z 1 cytryny
· szczypta soli

Zagotować wszystko razem, aż do wchłonięcia całego mleka przez pszenicę. Powinna powstać kremowa masa (ja, gdy skończyłam gotować, zmiksowałam całość, ale tak, by część ziaren pszenicy pozostała w całości, w efekcie moja masa byla lekko „chropowata”).

Na nadzienie (2 część):
· 400 g ricotty
· 6 jaj
· 350 cukru (dałam tylko 200 g)
· dowolna ilość owoców kandyzowanych (według mnie przynajmniej 1 szklanka to minimum; dałam papaję i skórkę pomarańczową)
· aromat pomarańczowy
· 2 łyżki „crema pasticcera” (ja nie miałam i wybrałam drogę na skróty:  wymieszałam po prostu 2 łyżki gęstej śmietany z odrobiną cukru waniliowego i kroplą soku z cytryny)
· cynamon do smaku
· pół filiżanki kawy espresso (ok. 2 łyżki)

Wymieszać wszystkie składniki, następnie dodać je do ugotowanej pszenicy, ponownie wymieszać. Masa powinna być dość płynna, jeśli tak nie jest, dodać trochę mleka. Okrągłą formę wyłożyć przygotowanym wcześniej kruchym ciastem, z kawałka ciasta powycinać paski do ułożenia na powierzchni wypieku. Wlać nadzienie, wyrównać, ułożyć krateczkę z pasków. Piec w temp. 200°C przez 30-40 min., następnie w 180°C przez kolejne 40 min. (u mnie wystarczyło 30 min. w 200° i 30 min. w 180°). Ostudzić w wyłączonym piekarniku. Odstawić ciasto na przynajmniej 1 dzień, by „odpoczęło”. Przed podaniem posypać cukrem pudrem (pominęłam).







Posted in Etichette: | 13 commenti

Ziemniaki nadziewane cebulą i grzybami

Będzie krótko i zwięźle, bo przez cały dzień  nic mi nie wychodzi... Tak naprawdę planowałam umieścić dziś wpis o żytnim pierniku wileńskim, upieczonym przeze mnie wczoraj wieczorem – i wierzcie mi, wczoraj wieczorem ciasto pięknie się prezentowało, ale dziś rano po ukrojeniu pierwszego kawałka odkryłam, że środek piernika był jednym wielkim zakalcem! Postanowiłam więc pozostać przy ziemniakach i na obiad przygotowałam danie inspirowane wspomnianą już książką „Polskie posty...” Barbary Adamczewskiej. Kolejna prosta i pyszna potrawa o staroposkim rodowodzie. Stare, ale jare:) Szczerze polecam!





Składniki:

· 4 duże ziemniaki
· 15 dkg świeżych grzybów
· 2 cebule
· kilka liści kapusty
· 1-2 łyżki bułki tartej
· masło
· sól i pieprz
· gorczyca
· lubczyk

Ziemniaki obrać, przekroić na pół. Każdą połówkę wydrążyć, włożyć do wrzątku i gotować przez ok. 5 min. Odcedzić, ostudzić. Kapustę poszatkować, ugotować. Cebulę i grzyby pokroić na małe kawałki, posmażyć na maśle na patelni. Pod koniec smażenia dodać ugotowaną kapustę i bułkę tartą, dokładnie wymieszać, zdjąć z ognia, doprawić solą, pieprzem, gorczycą i lubczykiem. Tym farszem napełnić połówki ziemniaków, ułożyć je na blasze i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec 30-40 min. w temp. ok. 200°C (po kilku minutach warto przykryć ziemniaki folią aluminiową, aby się zbytnio nie spiekły na wierzchu).

Moje uwagi: jeśli chcemy otrzymać farsz o delikatniejszym smaku, to cebulę należy najpierw ugotować we wrzątku (ok. 5 min), a dopiero potem przesmażyć ją na maśle.



Posted in Etichette: | 7 commenti

Ziemniaki wypiekane z jajkami i śledziem

Staropolska kuchnia była urozmaicona i smakowita. „Niewątpliwie przede wszystkim dlatego, że wielki był dostatek i różnorodność produktów: obfitość ryb (...), bogactwo grzybów, świetne, dające się łatwo przechowywać przez cały rok warzywa, między innymi coraz bardziej popularne od XIX wieku ziemniaki. Te ostatnie wprowadzano z trudem, bo jako wyrastające w diabelskiej dziedzinie, czyli pod ziemią, musiały budzić podejrzliwość prostych ludzi, wkrótce jednak doceniono ich ogromne zalety i stały się one lubianym produktem spożywczym, umożliwiającym przygotowywanie różnorodnych pysznych dań (...)”. Cytat pochodzi z pozornie skromnej książki „Polskie posty. Zupy, pierogi, ryby, grzyby, jarzyny” Barbary Adamczewskiej. Książeczka jest pozornie skromna, bo niewielkich rozmiarów, wydana w dość siermiężny sposób, na szarawym papierze i bez ilustracji, ale za to te przepisy! Ach, przepisy są pierwszej klasy:). Autorka przedstawia od kuchni zakurzony i zapomniany świat polskich postów, prezentując bogatą gamę receptur o staropolskim rodowodzie. Ja wybrałam przepis, który łączy w sobie owe wspomniane wyżej rybno-ziemniaczane trendy: panie, panowie, oto przed Wami ziemniaki wypiekane z jajkami i śledziem! Danie smaczne, proste i do tego po staropolsku postne:) 




Składniki:

· 1 kg ziemniaków
· 4 jajka
· 2 duże filety śledziowe (u mnie: 6 małych)
· 1 łyżka posiekanego koperku
· 1 łyżka posiekanej pietruszki
· 2 łyżki stopionego masła (ja zastąpiłam je 2 łyżkami żółtego sera)
· 1 szklanka śmietany 18%
· sól i pieprz

Ugotować ziemniaki w mundurkach, odcedzić, obrać i pokroić na plasterki. Wymieszać z koperkiem i pietruszką oraz z pokrojonym w kostkę śledziem (ja odłożyłam część filetów w całości i potem ułożyłam je na jako ostatnią warstwę zapiekanki, na wierzchu). Jajka ugotować na twardo, ostudzić i pokroić na plasterki. W żaroodpornym naczyniu ułożyć warstwę ziemniaków ze śledziem, skropić masłem, ułożyć plasterki jaj, zalać śmietaną z solą i pieprzem. Następnie ułożyć kolejną warstwę ziemniaków ze śledziem, na to plasterki jajek i znów zalać śmietaną doprawioną solą i pieprzem. Wierzch pokroipć stopionym masłem (u mnie: żółty ser). Zapiekać 25-30 min. w temp. 170-180°C.

Moje uwagi: często przygotowuję tę zapiekankę w „odchudzonej” wersji: zastępuję śmietanę jogurtem naturalnym do którego, oprócz soli i pieprzu, dodaję 2-3 łyżki białego wina i 1 łyżkę soku z cytryny. W ten sposób zapiekanka nabiera innego, bardziej wytrawnego smaku. To wersja mniej staropolska, ale tak samo pyszna:)






Chleb-wieniec słonecznikowy (Weekendowa Piekarnia nr 73)

Zrobiłam wieniec, zrobiłam, był gotowy już w niedzielę wieczorem, ale miałam tyle zajęć, że dopiero dziś jestem w stanie umieścić wpis... Już dawno nie upiekłam tak brzydkiego, a zarazem tak dobrego chleba! A wieniec wyszedł brzydki, bo na skutek niesprzyjających okoliczności wyrastał o wieeeele za długo: nie 3, a 13 godzin! Jak już w końcu wróciłam do domu i zobaczyłam napuchniętą góre chlebowego ciasta na stole, to po prostu odgazowałam je, zrolowałam, wcisnęłam do okrągłej formy z kominem i siup do nagrzanego piekarnika! Szczerze mówiąc, myślałam, że nic z tego nie będzie, w tymczasem, ku mojemu zdumieniu, chleb może kiepsko się prezentował po wyciągnięciu z pieca, ale za to smakował... bosko:) Kalabryjczyk twierdzi, że to jeden z najlepszych wypieków chlebowych, jakie do tej pory wyprodukowałam i jestem skłonna się z nim zgodzić:) Jak widzicie, kromki z mojego wieńca są dość jasne, a to dlatego, że zastąpiłam mąkę żytnią semoliną: ostatnio jemy bardzo dużo ciemnego pieczywa i tak jakoś naszła nas ochota na “bielsze” pieczywo, stąd ta zmiana. Przepraszam za nieciekawe zdjęcie, ale w natłoku różnych obowiązków zapomniałam o sesji fotograficznej:) i w końcu ustrzeliłam tylko jedną fotkę w trakcie przygotowań do poniedziałkowej kolacji... Przepis podaję za gospodynią 73 WP, Kasią z Pokrojone i doprawione.




Składniki:

· 150g żytniego zakwasu
· 300g maki pszennej
· 70g maki żytniej z pełnego przemiału (u mnie: semolina)
· 30g maki pszennej z pełnego przemiału (u mnie: semolina)
· 200g letniej wody
· 100g ziaren słonecznika wcześniej podprażonego na suchej paterni
· 1 łyżka oliwy
· 1 łyżka miodu
· ½ łyżeczki drożdży instant
· 1 łyżeczka soli

Mąkę wymieszać z wodą, tylko żeby się z grubsza połączyły – odstawić na 20 minut. Wymieszać zakwas, miód i drożdże, dodać do mieszaniny maki, na końcu dodać sól. Wyrabiać 10-15 sekund – odstawić na 10 minut.Dodać oliwę, wyrabiać krotko – odstawić na 10 minut. Dodać ziarno słonecznika, krótko wyrobić – odstawić na 1 godzinę w misce wysmarowanej oliwą. Wyjąć z miski, krótko wyrobić, uformować kulę. Dać ciastu odpocząć parę minut. Następnie w kuli ciasta zrobić zagłębienie. Najlepiej robi się je za pomocą własnego łokcia. Tak to podobno formują zawodowi piekarze. Żeby otwór nie zasklepił się w trakcie wyrastania, można go zabezpieczyć zrolowaną ścierką wysypana mąką. Całość ułożyć na blasze wyłożonej papierem, bądź wysypanej mąką desce (jeśli mamy zamiar piec chleb na kamieniu). Odstawić do wyrośnięcia. Chleb Mirabbelki wyrastał 3,5 godziny. Przed włożeniem do piekarnika naciąć dowolnie. Piekarnik podgrzać do temperatury 230°C, piec około 10 min, zredukować temperaturę do 210°C i piec jeszcze ok. 20 min do zbrązowienia skórki.

Posted in Etichette: | 6 commenti

Cake marmorizzato al cioccolato & vaniglia

... czyli czekoladowo-waniliowe ciasto marmurkowe. Kolejny przepis od Tessy Kiros („Ricordi in cucina. Le ricette di una vita”), kolejny udany wypiek. Recepturę w nieznaczny sposób zmodyfikowałam: zmniejszyłam ilość cukru, śmietanę zastąpiłam jogurtem, a kakao gorzką czekoladą. Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolona z tych zmian, dzięki nim ciasto wyszło bardziej aromatyczne. Do pieczenia polecam zwykłą keksówkę lub okrągłą tortownicę z kominem – dzięki tym formom uzyskuje się lepszy efekt wizualny, zdecydowanie lepiej wychodzi w nich marmurkowy wzorek:). Ale właściwe po co Wam to mówię, przepis stary jak świat i wszyscy wiedzą, jak zrobić piękne ciasto marmurkowe...




Składniki:

· 250 g miękkiego masła
· 180 g cukru (jak ktoś woli więcej słodkości, to może zwiększyć ilość cukru, w oryginalnym przepisie było go aż 280 g!)
· 300 g mąki
· 4 jajka
· 2 łyżeczki proszku do pieczenia
· 150-200 g jogurtu naturalnego
· 50 g gorzkiej czekolady
· 3-4 łyżki mleka
· 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
· 1-2 łyżki rumu

Czekoladę i mleko podgrzać na małym ogniu, aż do rozpuszczenia. Masło utrzeć z cukrem, tak aby powstała kremowa masa. Dodawać kolejno po jednym jajku, za każdym razem dokładnie wymieszać. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, połączyć z masą jajeczną. Dodać jogurt i rum, dokładnie wymieszać (jeśli ciasto będzie zbyt gęste, dodać więcej jogurtu, jeśli wydaje się za rzadkie, dosypać mąki). Podzielić masę na dwie części. Do jednej dodać ekstrakt waniliowy, do drugiej rozpuszczoną czekoladę. Obie masy wlewać na przemian do formy (ja wkładałam łyżką, raz białe, raz brązowe); na końcu można trzonkiem łyżki porobić dodatkowe zygzaki na powierzchni ciasta. Wstawić do nagrzanego piekarnika, piec w temp. 180°C przez 50-60 min.

To był najlepszy marmurek, jaki do tej pory upiekłam! Na pewno będę wracała do tego przepisu, tym bardziej, że Kalabryjczyk w trakcie konsumpcji z błogą miną stwierdził: „Takie ciasta to ty możesz często piec...”:) Pewnie, że mogę:)





Posted in Etichette: | 15 commenti

Insalata di riso con gamberetti e olive

... czyli sałatka z ryżu z krewetkami i oliwkami. "Insalate di riso" cieszą się we Włoszech bardzo dużą popularnością, nikt jednak nie odtwarza jakiegoś konkretnego, kanonicznego przepisu – ot, tyle wersji sałatki, ilu Włochów w "Bel Paese":). Każdy ma swoją ulubioną kombinację smaków: ja akurat przepadam za połączeniem ryżu z oliwkami i krewetkami, więc taka właśnie sałatka ryżowa często pojawia się u nas na stole...




Składniki (dla 2 osób):

· 1 szklanka ryżu
· 150-200 g oczyszczonych krewetek
· 1 ogórek
· kawałek fenkułu
· garść czarnych oliwek
· niewielki pęczek pietruszki
· 1 ząbek czosnku
· sok z połòwki cytryny
· 1-2 łyżki jogurtu naturalnego (można użyć majonezu, ja wolę jogurt)
· oliwa, sól i pieprz

Ryż ugotować, odcedzić, ostudzić. Ogórek i fenkuł pokroić w kostkę, a oliwki na małe kawałki (kilka całych można zostawić do dekoracji). Pietruszkę posiekać. Czosnek pokroić i podgrzać na oliwie na patelni. Dodać krewetki, skropić je sokiem z cytryny, doprawić solą i pieprzem i trzymać na małym ogniu przez kilka minut. Ryż i warzywa wymieszać razem, dodać krewetki, jogurt i pietruszkę. Ponownie wymieszać, posolić, popieprzyć (ja nie żałuję pieprzu!), ewentualnie dodać do smaku oliwę lub sok z cytryny. Sałatkę podawać lekko schłodzoną.

Deser kawowo-czekoladowy

Nie ma co się rozpisywać, powiem krótko: przepadam za takimi deserami! Ten, moim skromnym zdaniem, jest wyjątkowo smaczny, bardzo delikatny i aromatyczny. I tyle w tym temacie, kto nie spróbuje, ten po prostu nie wie, co traci...





Składniki (na 6-8 porcji):

· 1 szklanka mleka
· 1 szklanka jogurtu naturalnego
· 80-100 g gorzkiej czekolady
· 2 łyżki kawy rozpuszczalnej
· 1 łyżka żelatyny
· 1 łyżka mąki ziemniaczanej
· 2 jajka
· ½ szklanki cukru
· 1 łyżka kandyzowanej skórki pomarańczowej

W 2-3 łyżkach wody namoczyć żelatynę, odstawić, by napęczniała. Białka ubić na sztywną pianę. Żółtka utrzeć z cukrem. Mąkę ziemniaczaną rozrobić w odrobinie zimnego mleka, resztę mleka zagotować, dodać rozrobioną mąkę, kawę rozpuszczalną i skórkę pomarańczową. Gotować przez chwilę, aż wszystkie składniki dobrze się połączą i masa zgęstnieje. W oddzielnym rondelku rozpuścić czekoladę z odrobiną wody, następnie dodać jogurt i zółtka rozrobione z cukrem. Gotować przez chwilę, aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Zdjąć z ognia, dodać żelatynę, bardzo dokładnie wymieszać. Lekko przestudzić i delikatnie połączyć z ubitymi białkami. Następnie wymieszać razem obie masy: kawową i czekoladową, przełożyć do pucharków i wstawić do lodówki na kilka godzin, aż deser stężeje (mój był gotowy po ok. 4 godzinach). Przed podaniem udekorować w dowolny sposób (u mnie: kawałki czekolady i kleksy z lekko dosłodzonej ricotty).





Posted in Etichette: | 13 commenti