Gnocchi di ricotta al sugo di pomodoro e basilico

… czyli gnocchi z sera ricotta z sosem pomidorowym i bazylią. Przepis na kluseczki zaczerpnęłam z książki “Ricordi in cucina. Le ricette di una vita” Tessy Kiros. Dotychczas robiłam gnocchi w klasyczny sposób (z ugotowanych ziemniaków), ale okazało się, że “kopytka” z ricotty są równie dobre, a może nawet lepsze:) Gnocchi wychodzą mięciutkie i delikatne, bardzo smaczne! Autorka przepisu podała je z pomidorowym pesto, ja zadowoliłam się zwykłym sosem pomidorowym z bazylią. Pyszności!






Składniki (dla 2 osób):
 
Gnocchi:
· 250 g sera ricotta
· 1-2 łyżki startego parmezanu
· 50 g mąki
· szczypta soli
Sos pomidorowy z bazylią:
· 400 g obranych pomidorów z puszki (wł. “pelati”)
· 2 ząbki czosnku
· 5-6 listków bazylii
· 2-3 łyżki oliwy
· ½ szklanki wody
· sól i (ewentualnie) odrobina cukru

Przygotować sos: ząbki czosnku obrać, przekroić na pół i wrzucić na rozgrzaną oliwę na patelni. Smażyć przez chwilę (uwaga, czosnek łatwo się przypala!), następnie dodać pomidory, rozgnieść je lekko widelcem i wymieszać z oliwą. Wlać wodę, wymieszać, doprawić solą i (jeśli pomidory są zbyt kwaśne) odrobiną cukru. Pogrzewać przez kilkanaście minut, aż sos zgęstnieje. Poszarpać na małe kawałki listki bazylii, dodać do sosu, wymieszać, podgrzewać przez chwilę, następnie zdjąć z ognia.
Przygotować gnocchi: wszystkie składniki wymieszać szybko ze sobą, formując kulę (jeśli zachodzi taka potrzeba, dodać więcej mąki). Dłońmi urywać kawałki ciasta i rolować wałeczki o średnicy ok. 1,5 cm (podsypując odrobiną mąki). Każdy wałeczek pokroić na kawałki o grubości 1-1,5 cm. Gnocchi można pozostawić w takim walcowatym kształcie lub uformować z nich “jajeczka” (każde z nich lekko spłaszczyć widelcem, tak by pozostały widoczne ślady ząbków). Gotować partiami w dużej ilości wrzącej i osolonej wody. Gnocchi wyławiać łyżką cedzakową, jak tylko wypłyną na powierzchnię.
Gotowe kluseczki wyłożyć na talerze i polać sosem pomidorowym z bazylią. Całość można dodatkowo posypać parmezanem i ozdobić listkami bazylii.


 



Posted in Etichette: | 5 commenti

Marmellata di arance e cipolle

… czyli rodzaj półsłodkiej/półwytrawnej marmolady pomarańczowo-cebulowej. W Toskanii czasem można się natknąć na ten ciekawy specjał, który powszechnie uznawany jest za bardzo wykwintny dodatek do serów (moim zdaniem obłędnie smakuje w połączeniu z pecorino!). Według mnie świetnie się też sprawdza jako przystawka do mięs, wędlin i pasztetów.

 
 

Składniki:
 
· 1 kg pomarańczy
· 1 kg cebuli
· 300-400 g cukru
· 200 ml białego wina
· 1 łyżeczka tymianku
· 1 łyżeczka goździków
· oliwa
 
Pomarańcze obrać, pokroić na cząstki. Cebule obrać, pokroić w dowolny sposób (drobno posiekać albo pokroić w piórka, jak kto woli). Na dużej patelni lub w garnku o grubym dnie rozgrzać oliwę, dodać cebulę i smażyć przez około 15 min., często mieszając. Gdy cebula się zeszkli, dodać kawałki pomarańczy i cukier. Wrzucić goździki i tymianek, następnie dodać wino. Wymieszać i redukować na wolnym ogniu do momentu, aż konsystencja stanie się gęsta (u mnie trwało to ok 1,5 godz.). Jeśli wino odparuje, a masa nie będzie jeszcze miała odpowiedniej gęstości, należy dodać odrobinę wody i dalej podgrzewać. Gotową marmoladę przełożyć do czystych słoiczków, zamknąć na gorąco. Można zapasteryzować. Po otwarciu przechowywać w lodówce.
Uwaga: jeśli użyjemy czerwonej cebuli, pomarańczy o czerwonym miąższu i czerwonego wina, powinniśmy otrzymać marmoladę w kolorze burgunda. 
  
 
Na stronie Apart Natural wyczytałam, że pomarańcza wykorzystywana jest we współczesnej kosmetologii: Ekstrakt z pomarańczy, który jest skarbnicą witamin i składników mineralnych, działa na skórę dezynfekująco, odżywia ją, witalizuje przywracając jej zdrowy kolor. Działa łagodząco na podrażniony i wysuszony naskórek, wyrównuje koloryt, zmniejszając widoczność plam i przebarwień. Główny składnik ekstraktu z pomarańczy D-limonen posiada właściwości antyoksydacyjne i antybakteryjne oraz zapobiega degradacji elastyny, białka, które razem z kolagenem odpowiadają za sprężystość i jędrność skóry. D-limonen zwiększa także przyswajalność koenzymu Q10. Brzmi to fascynująco, nieprawdaż? A ponieważ przepis na marmoladę pomarańczowo-cebulową bierze udział w konkursie, to spieszę Was poinformować, że wszystkie kosmetyczne dobrodziejstwa pomarańczy odkryjecie w “Nektarze do kąpieli - morela i pomarańcza”:)
 

Posted in Etichette: | 5 commenti

Prosta szarlotka na półkruchym cieście

Zazwyczaj piekę szarlotki z tartych jabłek (na blogu pokazywałam już moje dwie ulubione: szarlotkę najprostszą oraz szarlotkę z modem i rozmarynem), ale ostatnio naszła mnie ochota na małą odmianę i przygotowałam ciasto z większymi kawałkami jabłek z przepisu Abbry. To jedna z tych receptur, którą już od dłuższego czasu miałam odłożoną “do wypróbowania” i dobrze, że w końcu się za nią zabrałam: szarlotka wyszła znakomita, delikatna i aromatyczna. Na dodatek łatwo i szybko się ją przygotowuje, raz, dwa i po robocie:)






Składniki :
 
Ciasto :
• 2,5 szklanki mąki
• 125 g margaryny lub masła
• 1 jajko
• 1,5 łyżki gęstej śmietany (u mnie gęsty: jogurt naturalny)
• 2 łyżeczki proszku do pieczenia (dałam tylko 1)
• pół szklanki cukru
• szczypta soli
• cukier waniliowy
Nadzienie :
• 1 kg winnych jabłek (dałam 1,5 kg)
• 2 łyżki cukru
• 2 łyżki bułki tartej
 • cynamon
 
Z podanych składników szybko zagnieść ciasto, ulepić z niego kulę i włożyć ją do lodówki. Jabłka obrać, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w dość grube plastry (ja kroiłam w ósemki). Ciasto wyjąć z lodówki, podzielić na dwie nierówne części - 1/3 odłożyć z powrotem do lodówki, a 2/3 rozwałkować na blacie (blat można delikatnie podsypać mąką, żeby ciasto się nie kleiło). Rozwałkowanym ciastem wyłożyć spód i boki blachy o wymiarach 23 x 33 cm (moja forma była większa i ciasto wyszło dość niskie). Następnie posypać ciasto bułką tartą (wchłonie nadmiar soku z jabłek), ułożyć na niej pokrojone jabłka i posypać je cukrem i cynamonem. Wyjąć z lodówki pozostałe ciasto i rozwałkować je na cienki placek. Ostrożnie przenieść go na blachę i przykryć jabłka. Wierzch ciasta nakłuć widelcem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180°C i piec przez około 40-45 minut. Upieczone i ostudzone ciasto można oprószyć cukrem pudrem (u mnie: bez posypki).

 

Posted in Etichette: | 4 commenti

Placek kawowy ze śliwkami

Mój kolejny eksperyment śliwkowy dotyczy słodkiego wypieku: tym razem padło na prosty placek kawowy, który zgodnie z recepturą został oryginalnie wzbogacony śliwkami. Przepis dostałam dawno temu od koleżanki i przymierzałam się do niego od kilku lat, ale zawsze miałam wątpliwości, czy takie połączenie "kawa + śliwki" może zdać egzamin. W końcu upiekłam to ciasto i cóż, faktycznie, zestawienie może nietypowe, ale mnie smakowało! Co ciekawe, Kalabryjczykowi też przypadło do gustu, a to przy jego tradycyjnych upodobaniach jest miłym zaskoczeniem:) Koleżanka ostrzegała, by nie jeść placka zaraz po upieczeniu, bo ma zupełnie inny smak, tylko odstawić ciasto na kilkanaście godzin, tak by porządnie ostygło oraz nabrało wilgoci i charakterystycznego aromatu kawowo-śliwkowego. Ja na próbę ukroiłam sobie kawałeczek placka zaraz po upieczeniu, a potem zjadłam kolejny następnego dnia i rzeczywiście było czuć różnicę: ciasto po „odstaniu” było zdecydowanie lepsze. I jeszcze jedno: w tym wypieku nie ma jajek, natomiast dodaje się do masy trochę octu. Ciasto polecam, ale tylko ciekawskim poszukiwaczom nowych smaków:)






Składniki:

• 3 szklanki mąki pszennej
• 2 szklanki cukru (ja dałam 1,5 szkl.)
• 1 łyżeczka sody
• 1 łyżeczka proszku do pieczenia
• 1 szklanka gorącej wody
• 1 szklanka gorącej kawy (świeżo zaparzonej z ekspresu lub rozpuszczalnej, jak kto woli)
• 3/4 szklanki oleju
• 2 łyżki octu
• 2 łyżki kakao (można pominąć)
• kilkanaście śliwek

Umyć śliwki i pokroić je na ćwiartki. W misce wymieszać wszystkie suche składniki. W drugiej misce połączyć wodę, kawę, ocet, olej i kakao. Połączyć zawartość obu misek. Gotowe ciasto wlać do formy (uprzednio natłuszczonej i wysypanej mąką). Na wierzchu ułożyć ćwiartki śliwek. Piec 40-50 min. w temp. 180-200°C.

Posted in Etichette: | 9 commenti