Panna cotta allo yogurt con frutta

Przedstawiam autorską wersję panna cotty jogurtowej z dodatkiem owoców sezonowych. W tym przypadku padło na brzoskwi­­­­­nie, ale oczywiście można je zastąpić morelami, gruszkami, figami, owocami leśnymi… Możliwości jest wiele, wystarczy poeksperymentować i na pewno trafi się na ulubiony zestaw smaków. Deser ten jest bardzo lekki, mało kaloryczny, a przy tym niesamowicie aromatyczny. Dodatek miodu i wódki nadaje mu bardzo charakterystyczny smak - mnie osobiście całość tak dobrze smakuje, że zazwyczaj pochłaniam nie jedną, a dwie porcje za jednym zamachem…




Składniki (na 8 porcji):

  • 500 g gęstego jogurtu naturalnego

  • 250 ml mleka

  • 4 łyżki cukru (plus ewentualnie dodatkowy cukier do dosłodzenia)

  • 2 łyżki żelatyny w proszku

  • 1 duża, słodka brzoskwinia

  • pół kieliszka wódki

  • miód
Brzoskwinię obrać, pokroić i smażyć w cukrze z odrobiną wody. Kiedy owoc stanie się bardzo miękki i zacznie rozpadać się na małe kawałeczki, dodać mleko i podgrzewać wszystko razem przez kilka minut. Zdjąć z ognia, wsypać żelatynę i wymieszać, sprawdzając, czy dobrze się rozpuściła. Dodać jogurt i wódkę. Jeśli zachodzi taka potrzeba, dosłodzić do smaku. Porozlewać do foremek i wstawić do lodówki. Gdy panna cotta stężeje, wyłożyć ją na talerze, dowolnie udekorować (u mnie: plasterki brzoskwini i odrobina dżemu brzoskwiniowego) i polewać miodem.




Posted in Etichette: | 11 commenti

Bułeczki z grzybami

Pyszne, drożdżowe bułeczki nadziewane grzybami i pachnące oregano. Z podobnego przepisu robiłam juz kiedyś kapuśniaczki i dochodzę do wniosku, że receptura na to ciasto jest po prostu niezawodna. Nadziewane bułeczki z tego przepisu zawsze wychodzą znakomite i zawsze szybko znikają ze stołu...




Składniki na ciasto (na ok. 20 bułeczek):
· 30 dkg mąki
· 1 jajk0
· 50 g masła
· 2 łyżki cukru
· 15 g drożdży
· pół szklanki ciepłego mleka
· sól do smaku

Składniki na farsz:

· pół szklanki kaszy jęczmiennej
· 30 dkg grzybów
· 1 cebula
· sól, pieprz i oregano


Przygotować farsz. Kaszę jęczmienną ugotować w osolonej wodzie, a grzyby i cebulę posiekać i podsmażyć na patelni. Gdy będą gotowe, dodać do nich kaszę, wymieszać, doprawić solą, pieprzem i oregano, dusić wszystko na wolnym ogniu przez chwilę. Odstawić do ostygnięcia. Uwaga: jeśli farsz będzie się wydawał za rzadki, należy go zagęścić 2-3 łyżkami bułki tartej.
Przygotować ciasto. Rozetrzeć drożdże z 1 łyżką cukru i odrobiną mąki, zalać mlekiem i odstawić do wyrośnięcia, aż rozczyn podwoi objętość. Jajko wymieszać z resztą cukru, dodać do rozczynu razem z mąką i solą, wyrobić ciasto. Potem dodać roztopiony, ostudzony tłuszcz i jeszcze raz wyrobić. Jeśli ciasto będzie za gęste, dodać odrobinę ciepłej wody, jeśli wyjdzie za rzadkie, dosypać mąki. Odstawić w ciepłe miejsce na 2-3 godziny. Gdy ciasto wyrośnie, rozwałkować je na grubość nie więcej niż 1 cm i wycinać kółka dowolnej wielkości. Nakładać farsz i formować bułeczki. Posmarować mlekiem, posypać oregano i piec ok. 25 minut w temp. 220-240°C.


Posted in Etichette: , | 8 commenti

Paccheri al forno

… czyli rodzaj zapiekanki makaronowej "all’italiana". "Paccheri" to makaron włoski pochodzący ponoć z regionu Kampania, w kształcie dużej rurki idealnej do faszerowania. "Paccheri" często są mylone z "cannelloni", ale żeby je odróżnić wystarczy popatrzeć na długość rurek: "paccheri" są zdecydowanie krótsze. W mojej zapiekance wymieszałam 2 rodzaje farszów i to było ciekawe połączenie smaków, ale w przyszłości zdecyduję się pewnie na tylko jedno nadzienie, to z porów, bo zdecydowanie bardziej nam smakowało i jakoś tak lepiej łączyło się z całością. Zdjęcie robione na chybcika, bo goście czekali, więc mogło być lepsze… No, ale nie ma, trudno, pokazuję, co wyszło:) i jednocześnie dołączam do akcji makaronowej.



Składniki (na 6 porcji):

· 500 g makaronu paccheri
· 1 mozzarella
· 1 szklanka jogurtu naturalnego
· pół szklanki mleka
· 2 jajka
· pół szklanki mąki
· pęczek świeżej pietruszki i koperku
· gałka muszkatołowa
· sól i pieprz

Zmiksować razem jogurt, mleko, jajko, mąkę, koperek i pietruszkę, tak by powstał gładki, zielony sos bez grudek. Doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Paccheri ugotować al dente, przepłukać zimną wodą i odstawić do ostygnięcia. Należy uważać, by rurki nie pozlepiały się. Przestudzony makaron nadziewać na przemian farszem z grzybów i farszem z porów. W formie wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką układać warstwowo rurki makaronowe. Każdą warstwę polewać zielonym sosem. Wierzch zapiekanki posypać kawałkami mozzarelli. Wstawić do nagrzanego piekarnika i zapiekać w temperaturze 180-190 stopni przez ok. 20 min.

Nadzienie z grzybów:
· 30 dkg grzybów
· 2 cebule
· sól i pieprz
· 2-3 łyżki bułki tartej

Pokrojone grzyby i cebulę podsmażyć na patelni. Pod koniec smażenia doprawić solą i pieprzem. Zdjąć z ognia, dodać bułkę tartą. Ostudzić.

Nadzienie z porów:
· 30 dkg białego sera
· 1 duży por
· sól i pieprz
· 2-3 łyżki jogurtu naturalnego

Posiekanego pora podsmażyć na patelni. Biały ser rozgnieść widelcem, wymieszać z jogurtem i porem. Doprawić solą i pieprzem.



Posted in Etichette: | 10 commenti

Kuskus z kurczakiem i warzywami

Podobno w świecie muzułmańskim ziarenka kuskusu są symbolem szczęścia i bogactwa. Dzielenie się kuskusem symbolizuje także otwartość na ludzi i poczucie wspólnoty. Z przyczyn oczywistych nie mogę się z Wami podzielić samym kuskusem (świat wirtualny niestety nie jest doskonały:) ), ale za to przepisem tak, bez problemu i z wielka przyjemnością. Każdy ma jakąś ulubioną wersję kuskusa, moja pachnie bazylią i kurczakiem i drażni podniebienie ostrym smakiem pieprzu. Polecam!





Składniki (na 3-4 porcje):

· 20 dkg kuskusu
· 20 dkg kurczaka
· 1 cebula
· 2 pomidory
· 1 ogórek małosolny
· 1 papryka
· sok z 1 cytryny
· pęczek świeżutkiej bazylii i koperku
· zioła prowansalskie
· sól i pieprz
· oliwa

Kuskus przygotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu (ja zazwyczaj zalewam kuskus wrzącą wodą w proporcjach 1:3). Gdy zacznie pęcznieć, dodać sok z cytryny. Wszystkie warzywa oczyścić i pokroić, najlepiej w kostkę. Bazylię i koperek posiekać. Cebulę i kurczaka podzielonego na małe cząstki podsmażyć na oliwie, doprawiając solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. Kuskus wymieszać z warzywami i kurczakiem, dodając na końcu bazylię i koperek. Doprawić delikatnie solą i hojnie sypnąć pieprzem. Odstawić na godzinę, by wszystkie smaki dobrze się przegryzły.




Deser jogurtowy z wiśniami

Bardzo prosty i bardzo smaczny. Małe dzieci za nim przepadają, a duże dzieci (takie jak ja) wprost nie mogą się od niego oderwać. Słodki deser na zimno, w którym delikatny smak jogurtu naturalnego zostaje przełamany zdecydowanym smakiem wiśni. Pomysł może banalny i stary, ale zawsze jary:) Pychota!




Składniki (na 6 porcji):

· 1 szklanka wydrylowanych wiśni
· pół szklanki mleka
· 700 g jogurtu naturalnego
· 100 g herbatników maślanych
· 3-4 łyżki cukru pudru
· 2,5 łyżki żelatyny w proszku
· pół szklanki ciepłej wody
· garść płatków migdałowych

Wiśnie, jogurt, mleko i herbatniki zmiksować razem. Dosłodzić do smaku cukrem pudrem. Żelatynę rozpuścić w ciepłej wodzie, dodać do koktajlu jogurtowego, przelać do miseczek i wstawić do lodówki. Gdy deser zacznie tężeć, posypać go płatkami migdałowymi i, ewentualnie, udekorować wiśniami. Zostawić w lodowce najlepiej na całą noc i podawać następnego dnia.



Posted in Etichette: | 8 commenti

Łańcuszek

Dzięki Dziwnograjowi i ja znalazłam sie w gronie ustrzelonych. Jak już wszyscy pewnie wiedzą, zasady łańcuszka są następujące :

1. Podaj link do blogu osoby która Cię ustrzeliła.
2. Zacytuj u siebie zasady zabawy.
3. Napisz sześć rzeczy o sobie.
4. ''Ustrzel'' następnych sześć osób.
5. Uprzedź wybrane osoby, zostawiając komentarz na ich blogu.



Sześć rzeczy o mnie? No to posłuchajcie:

· Moją największą pasją jest chyba nie gotowanie, a czytanie. Czytam odkąd pamiętam, jako czterolatka pochłaniałam już pierwsze książki. Z niecierpliwością czekałam też na pójście do szkoły, którą uważałam za raj dla małych czytelników. Życie szybko zweryfikowało moje poglądy: na początku pierwszej klasy zaprowadzono nas do biblioteki, wyjaśniono, do czego służą książki i każdemu wciśnięto po jednym małym woluminie. Moja lektura nosiła tytuł „Jak Wojtek został strażakiem”, przeczytałam ją na dużej przerwie (sobie po cichu i na głos sobie kilku zainteresowanym osobom), po czym w czasie następnej pauzy wkroczyłam do biblioteki i grzecznie poinformowałam, że zwracam książkę i proszę o wypożyczenie kolejnej. I tu nastąpił dramat:): panie bibliotekarki mi nie uwierzyły, powiedziały, że brzydko oszukiwać, że książka jest nie do oglądania obrazków, tylko do czytania i że mam wrócić, jak naprawdę ją przeczytam; następnie elegancko wyrzuciły mnie z biblioteki.
W tym momencie przestałam lubić szkołę i w takim stanie ducha dotrwałam aż do matury:)



· Bardzo lubię oglądać filmy, ale nie cierpię, jak mi ktoś przeszkadza. Jako nastolatka przechodziłam m.in. fazę westernową, z czego mój Tata bardzo się nabijał. Któregoś wieczoru usadziłam się przed telewizorem, zaczyna się western, a tu wchodzi mój Ojciec, zauważa czołówkę, otwiera usta, by zacząć się nabijać, ale ja widzę już te galopujące konie na horyzoncie, więc tylko macham ręką i syczę z pasją przez zęby: „Cicho! Jadą!” Mój rodzic dostał ataku śmiechu – i od tamtej pory, ilekroć zaczynałam oglądać film, mój Tata stawał mi za plecami i mówił scenicznym szeptem: „Cicho! Jadą!”… I tak stworzyłam jedno z najbardziej żywotnych powiedzonek rodzinnych:)

· Z oglądaniem filmów wiąże się temat mojej pierwszej randki. Jak miałam 17 lat (to chyba późno, jak na dzisiejsze czasy, ale byłam bardzo nieśmiała w relacjach męsko-damskich), to po raz pierwszy zostałam zaproszona do kina przez adoratora. Niestety koleś przez cały film z uporem maniaka częstował mnie cukierkami, nie pozwalając mi się skupić na fabule filmu… Rzecz jasna, bardzo mnie tym zirytował i już nigdy się z nim nie umówiłam.

· W wieku 18 lat miałam już innego adoratora, bardzo fajnego chłopaka, tyle że, niestety, wielbiciela opery (pisze niestety, bo ja za operą nie przepadam). Szybko się zorientowałam, że mój kawaler naprawdę się we mnie zakochał, podczas gdy ja ze zgrozą odkryłam, że prócz czystej sympatii nic do niego nie czułam. Postanowiłam mu to wyznać bohatersko i szczerze. Ale moment wybrałam kretyński: na przerwie po drugim akcie opery „Nabucco” rozmówiłam się z chłopakiem, on był zdruzgotany, ja zakłopotana i zawstydzona – i w tej krepującej sytuacji przesiedzieliśmy następne akty opery. Na scenie Żydzi z Babilonu zawodzili wzruszająco „Va', pensiero, sull'ali dorate...”, kawaler wyłamywał palce, a ja obgryzałam paznokcie cała zdenerwowana i mówiłam sama sobie: „Anka, jakaś ty głupia i podła…” Ilekroć idę do opery, przypomina mi się ta scena i wstydzę się, że nie rozegrałam tego inaczej. Nie dziwota, że chadzam rzadko do opery:)

· A po tych wspominkach na koniec pochwalę się, że mam nie tylko tytuł magistra, ale i doktora nauk humanistycznych – zawsze to jakaś satysfakcja:). Jakoś tak się jednak złożyło, że do niczego nie jest mi to w życiu potrzebne:)

I to by było na tyle. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, ale nikogo innego nie ustrzelę, bo wydaje mi się, że wszyscy już zostali ustrzeleni…

Posted in Etichette: | 3 commenti

Wieniec biesiadny z aronią

Dopiero co opisywałam, jak moja Mama przygotowuje dżem aroniowy, teraz nadszedł odpowiedni moment, by pokazać jedno z jego zastosowań. Jak już wspominałam, dżem aroniowy świetnie się sprawdza m. in. jako nadzienie do słodkich wypieków. Wczoraj wykorzystałam go w tej roli piekąc wieniec biesiadny, czyli pyszną drożdżową roladę, którą tradycyjnie wypełnia się słodkim musami lub marmoladami. Przepis (odrobinę zmodyfikowany) pochodzi z książki „Siedem rodzajów ciast”, której autorem (bo to chyba mężczyzna?) jest Szwed Ica Provkok. Powiem krótko i treściwie: bardzo nam ta rolada smakowała.



Składniki:

· 130 ml mleka
· 1 łyżka śmietany kremówki
· 50 g margaryny lub masła
· 450 g mąki

· 20 g drożdży
· 80 g cukru
· 1 jajko
· szczypta soli
· 1-2 łyżeczki utartego kardamonu
· 1 słoik dżemu aroniowego

Drożdże rozmieszać z połową mleka i odrobiną mąki, odstawić do wyrośnięcia. Mąkę wymieszać z posiekanym tłuszczem, cukrem, jajkiem, śmietaną, solą i kardamonem. Dodać wyrośnięte drożdże i wyrabiać ciasto, dodając stopniowo resztę mleka. Elastyczne ciasto odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość. Gdy tak się stanie, wyłożyć je na stolnicę i rozwałkować na placek o wymiarach ok. 30x50 cm. Rozwałkowane ciasto posmarować dżemem aroniowym, zwinąć w roladę i pociąć na ok. 20 kawałków. Plastry ciasta ulożyć obok siebie na ukośnej blasze, tak by tworzyły wieniec. Odstawić do wyrośnięcia na ok. 40 min. Posmarować mlekiem, posypać odrobiną cukru i wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec ok. 30 min. w temp. 180-200 stopni.




Posted in Etichette: | 11 commenti

Drożdżowe pierogi z soczewicą

Czy wiecie, że pochodzenie słowa „pieróg” należy wiązać ze starocerkiewnym „pir” czyli „świętem”? Kiedyś pierogi podawane były tylko z okazji różnych obrzędów i, co ciekawe, każde święto miało swój charakterystyczny pieróg, różniący się nie tylko kształtem, ale i nadzieniem. I tak dowiedziałam się ostatnio, że pierogi „knysze” przypisane były pogrzebom, „kurniki” podawano na weselach, a „kolatki” przyrządzano z okazji święta zimowej równonocy (tzw. Kolady)… Te pierogi obrzędowe zostały już dawno zapomniane, ale na szczęście sama potrawa w różnych odmianach ciągle pojawia się na naszych stołach. Mnie osobiście nie zniechęca konieczność ulepienia iluś tam pierogów, zawsze z zapałem przystępuję do tego zadania:). Tak było i dzisiaj, gdy postanowiłam podać na obiad drożdżowe pierogi z soczewicą. Warto było postać dłużej przy stolnicy, oj, warto… Pierogi z tego przepisu (a nie wiem niestety, skąd go mam!) wyszły bardzo smaczne, miękkie, a jednocześnie lekko chrupiące, czyli dokładnie takie jak lubię. I tak sobie myślę, że tymi pierożkami jest tylko jeden problem - za szybko znikają:).




Składniki (na ok. 35 sporych pierogów):

Na ciasto:

· 50 dkg mąki
· 20 g świeżych drożdży
· 350 ml ciepłego mleka
· 1 jajko
· 2 łyżki oleju
· 1 łyżeczka soli

Na nadzienie:

· 2 szklanki ugotowanej soczewicy
· 25 dkg białego sera
· 1 cebula
· mały pęczek szczypiorku
· oregano
· sól i pieprz
· 2-3 łyżki jogurtu naturalnego

Drożdże rozmieszać z połową mleka i odrobiną mąki, odstawić do wyrośnięcia. Wymieszać mąkę ze wszystkimi pozostałymi składnikami, dodać wyrośnięte drożdże, wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, aż ciasto podwoi swoją objętość.
Soczewicę wymieszać z białym serem i jogurtem, dodać pokrojoną cebulę i szczypiorek, doprawić przyprawami.
Wyrośnięte ciasto cienko rozwałkować. Wycinać kółka. Na środek każdego nakładać nadzienie z soczewicy, składać na pół i dokładnie zlepiać brzegi. Wierzch każdego pierożka można posmarować mlekiem i jogurtem, a potem posypać dodatkowo oregano. Piec w nagrzanym piekarniku w temp. 180-200 stopni przez ok. 30 minut, aż wszystkie pierożki nabiorą złotego koloru. Podawać na ciepło lub na zimno, najlepiej z jakimś pikantnym sosem lub ostrym dipem.


Posted in Etichette: | 3 commenti

Dżem aroniowy mojej Mamy

To, co widziecie na zdjęciach, to nie buraczki, o nie, to domowy dżem aroniowy mojej Mamy. Prosty w wyrobie, oryginalny w smaku. Słodko-kwaśny, na tyle nietypowy, że niektórym nie przypada do gustu, ale ja go kocham miłością bezgraniczną:). Jak wyjeżdżam z Warszawy, to zawsze wiozę ze sobą przynajmniej jeden słoik, a potem w dalekiej Pizie delektuję się nim powoli. A i tak znika zbyt szybko…


Składniki (ponieważ moja Mama sypie wszystko na "czuja", to proporcje są na oko):

· 1-1,5 kg oczyszczonej aronii
· 1 kg obranych i pokrojonych jabłek (lub śliwek czy też gruszek – ważne, by te owoce miały delikatny i słodki smak)
· 0,5-0,75 kg cukru (może być mniej lub więcej, to zależy od upodobań, u mnie w domu generalnie dodaje się mniej cukru)

Aronie przełożyć do dużego garnka i rozgnieść je tłuczkiem do ziemniaków, tak by puściły sok. Wsypać pół szklanki cukru, wymieszać. Postawić na małym ogniu i smażyć często mieszając (jeśli aronie były za suche i puściły mało soku, to można dolać trochę wody). Gdy aronie zmiękną, dodać jabłka i cukier (wg mnie cukier najlepiej dodawać stopniowo, bo jabłka też „dosłodzą” całość, więc lepiej nie wsypywać całego cukru od razu, tylko powoli, sprawdzając, jak łączą się wszystkie smaki). Gdy masa odparuje i zgęstnieje, zdjąć z ognia. Gorący dżem nakładać do wyparzonych i suchych słoików, mocno zakręcać. Słoiki stawiamy do góry dnem. Po ostygnięciu wstawiamy do piwnicy lub spiżarni. Nie trzeba pasteryzować, przygotowany w ten sposób dżem można przechowywać nawet 2-3 lata.
Ten nasz domowy dżem aroniowy jest gęsty i zwarty, świetnie sprawdza się jako wypełnienie do drożdżówek, rogalików czy babeczek. Używamy go też do kruchych ciast i wszelkiego rodzaju mazurków, bo dżem aroniowy ze swoja charakterystyczną kwaskową nutą w wyraźny sposób przełamuje słodycz wypieków i tworzy ciekawy kontrapunkt.

Dodatkowe uwagi:
- Dodając mniejszą ilość cukru i jabłek można przyrządzić wytrawną wersję dżemu aroniowego, świetnie sprawdzającego się jako dodatek do mięs, pasztetów itp.
- Wcześniejsze zamrożenie aronii sprawi, że już w pierwszej fazie smażenia będzie ona mniej cierpka.
- Podobno goryczkę charakterystyczną dla aronii likwidują liście wiśni - trzeba włożyć kilka do smażenia, a przed samym przełożeniem przetworu do słoików wyrzucić je.
- Polecam także taką samą wersję tego przetworu, ale z dodatkiem cynamonu – jego dodanie nadaje dżemowi bardzo ciekawego posmaku.


Z tym przepisem dołączam do akcji:

Posted in Etichette: | 15 commenti

Truskawkowy przysmak mnicha

Pod tym malowniczym tytułem kryje się prosty przepis na apetyczne ciasto z truskawkami, pochodzący z ciekawej książeczki „Kuchnia Ojca Tomasza”. Zerkając na recepturę poniżej (troszkę zmodyfikowaną, ale nie odbiegającej daleko od oryginału), zorientujecie się natychmiast, że kwintesencję tego ciasta stanowi warstwa bezowa pełna owoców rozłożona na kruchym spodzie. Ciasto wyszło aromatyczne, delikatne, słodkie, bardzo truskawkowe i niesamowicie wilgotne. Choć mój „przysmak mnicha” nie wyszedł tak ładnie jak w książce na zdjęciu (niestety ciasto widowiskowo opadło…), to mimo to smakuje znakomicie. Polecam!


Składniki:

Na ciasto:

· 2 szklanki mąki
· pół szklanki cukru
· ¾ kostki margaryny
· 2 żółtka
· 2 łyżki kefiru
· szczypta soli

Na masę:

· 4 białka
· ¾ szklanki cukru
· 50 dkg truskawek

Połączyć margarynę, mąkę, cukier, żółtka i sól. Szybko zagnieść ciasto, ulepić kulę, schłodzić w lodówce. 2/3 ciasta wyłożyć na dno tortownicy, a z reszty uformować bok o wysokości 3 cm. Ciasto podpiec ok. 15 minut w temp. 180 stopni.
Z białek ubić sztywną pianę, pod koniec ubijania dodawać stopniowo cukier. Ubijać dalej, aż masa stanie się bardzo lśniąca. Do piany włożyć umyte i odszypułkowane truskawki (ja dodałam odrobinę czereśni, bo miałam za mało truskawek), wymieszać i ułożyć na podpieczonym spodzie. Na wierzchu masy można uformować dekoracyjne fale (ja zrezygnowałam z fal, ponieważ został mi kawałek ciasta, więc pokruszyłam go na drobinki i posypałam nimi powierzchnię ciasta). Wstawić ciasto do nagrzanego piekarnika i piec ok. 40 minut w temp. 140-160 stopni, aż piana ładnie się zrumieni.





Posted in Etichette: | 10 commenti

Friselle con pomodori freschi

Wróciłam! Pierwsza faza wakacji kalabryjskich została zakończona, następny wyjazd w „dzikie ostępy” południowych Włoch odbędzie się w sierpniu… W Kalabrii jak zawsze miło było, tylko ciurkiem padało, mam nadzieję, że w sierpniu pogoda będzie lepsza. Na szczęście warunki atmosferyczne nie mają żadnego wpływu na rozkosze stołu, tak więc do woli kosztowaliśmy różnych specjałów kalabryjskiej kuchni. Jedno z najlepszych, a zarazem najprostszych dań to "friselle con pomodri freschi", czyli rodzaj sucharów podawanych ze świeżymi pomidorami, oregano, bazylią i polanych przepyszną oliwą. Brzmi może banalnie, ale za to jak smakuje… Niebo w gębie!


Friselle (przepis podstawowy na ciasto)

Składniki:

· 1 kg mąki (najlepiej pszennej razowej)
· 40 g drożdży
· szczypta soli
· ciepła woda (na oko)

Rozrobić drożdże w ciepłej wodzie z solą, połączyć je z 200 g mąki i odstawić ciepłe miejsce na 30 minut. Do pozostałych 800 g mąki dodać trochę ciepłej wody, wymieszać i połączyć z wyrośniętymi drożdżami. Uformować dwa podłużne bochenki (jeżeli chcemy mieć dziurkę w środku, to ciasto należy uformować wokół specjalnego metalowego prętu ze stali nierdzewnej). Odstawić ciepłe miejsce na 2 godziny, aż ciasto powoi objętość). Piec w temp. 200 stopni przez 20-30 minut. Ostudzone bochenki pokroić na kromki, ułozyć na blasze i wstawić ponownie do pieca. Piec w temp. 200 stopni, aż kromki nabiorą ciemnobrązowego koloru i staną się bardzo twarde. Tak przygotowane friselle należy szczelnie zapakować w foliowe worki. Przechowywać w suchym miejscu, nawet przez wiele miesięcy.


Friselle con pomodori freschi:

Składniki:

· gotowe friselle
· świeże, bardzo dojrzałe pomodory
· świeże oregano i bazylia
· dobrej jakości oliwa
· sól, ewentualnie pieprz

Zamoczyć friselle w zimnej wodzie na ok. 1-2 minuty, tak by lekko zmiękkły. Odsączyć, ułożyć na talerzach. Pomidory pokroić na drobne kawałki, wymieszać z posiekanym oregano i bazylią, porozkładać na miękkich sucharach. Doprawić solą i pieprzem, polać obficie oliwą. Je się to w elegancki sposób nożem i widelcem, lub też beztrosko rękami – trzeba tylko uważać na cieknącą po palcach oliwę:)


Posted in Etichette: , | 11 commenti