Murzynek (z przepisu Mamy)

... upieczony i sfotografowany w pochmurny, deszczowy dzień. Pieczenie było wielką przyjemnością, a fotografowanie niesamowitą mordęgą - brak słońca, chmury i strugi deszczu za oknem spowodowały, że użycie sztucznego oświetlenia stało się niestety koniecznością. Ale nie ma co rozdzierać szat nad kiepskiej jakości zdjęciem, lepiej pozachwycać się samym ciastem: czekoladowym, wilgotnym, pachnącym rumem... Murzynek domowej roboty to smak dzieciństwa, mojego i brata. Klasyka, nieprzemijająca klasyka. Dobrze się do niej wraca:) 





Składniki:
  • 2 szklanki mąki
  • 1,5 szklanki cukru
  • 250 g margaryny
  • 3 jajka
  • 3 duże łyzki kakao
  • małe opakowanie cukru waniliowego
  • 6 łyżek wody
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • zapach rumowy
  • 50 g gorzkiej czekolady (można pominąć, jeśli do wypieku zostaje użyte dobre, ciemne kakao)
Do nasączenia:
  • 3/4 szklanki ciepłej wody
  • sok z połówki cytryny
  • 2-3 łyżki rumu
  • cukier (do smaku)
Margarynę, cukry, kakao, czekoladę, kilka kropel aromatu rumowego i wodę zagotować aż do rozpuszczenia na małym ogniu; gotować cały czas mieszając przez ok. 5 min. Zdjąć z ognia. Gdy masa lekko ostygnie, dodać do niej 3 żółtka i wymieszać. Odlac 3/4 szklanki masy, odstawić na bok (zostanie zużyta jako polewa). Do pozostałej masy czekoladowej dodać mąke i dobrze ubitą pianę z białek. Dokładnie, acz delikatnie wymieszać, dodać proszek do pieczenia, jeszcze raz wymieszać. Przelać do wąskiej, podłużnej foremki wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką. Piec w temp. 180-190 st.C. przez 45-50 min. Jeszcze ciepłe ciasto ponakłuwać patyczkiem, następnie nasączyć ciepłą wodą wymieszaną z sokiem z cytryny, rumem i cukrem. Gdy ciasto wchłonie cały płyn, polać je pozostawioną wcześniej czekoladową masą. Pozostawić na kilka godzin do ostygnięcia i okrzepnięcia (polewa powinna ładnie i bez problemu zastygnąć). Gotowe ciasto mozna dodatkowo udekorować wiórkami kokosowymi lub płatkami migdałowymi (czego ja zresztą prawie nigdy nie robię, wolę je takie "gołe czekoladowe"...).


Posted in Etichette: | 12 commenti

Ciasto maślankowe ze śliwkami, malinami i białym serem

Ciasto zrobione "na wynos", gdy jechaliśmy w odwiedziny do krewnych, w związku z tym nie mam żadnego zdjęcia, jak wypiek wyglądał w przekroju... Rodzina zażyczyła sobie wilgotnego ciasta z owocami, więc wyciągnęłam stary, sprawdzony przepis Tobatki i przystąpiłam do dzieła. Ten wypiek był tyle razy pokazywany i wychwalany na blogach, że nawet się zastanawiałam, czy warto publikować wpis na ten temat, bo przecież wszyscy wiedzą, jak wyglada i smakuje ciasto Tobatki:) W końcu postanowiłam jednak pochwalić się moim wypiekiem, bo różni się on odrobinę od oryginału: wykorzystuję do niego dwa rodzaje owoców (cięższe śliwki wciskam w ciasto, lżejsze maliny układam na wierzchu), no i nie ma w nim kruszonki! W zamian za to posypuję ciasto chudym białym serem wymieszanym z cukrem. I też jest pysznie:)  





Składniki:

Ciasto :
  • 1 szklanka maślanki
  • 1 szklanka cukru
  • 2,5 szklanki mąki
  • 3 jajka
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • pół szklanki oleju
  • 1 cukier waniliowy
  • sok z połówki cytryny (to mój dodatek)
Wierzch :
  • ok. 400 g malin
  • kilka dużych śliwek
  • 200 g chudego białego sera
  • 3-4 łyżki cukru
Składniki ciasta zmiksować - najpierw jajka z cukrem, następnie dodać płynne składniki, a na końcu mąkę z proszkiem do pieczenia. Zmiksowane ciasto wylać na przygotowaną blachę (moja miała wymiary 34 x 20 cm). Biały ser wymieszać z cukrem. W ciasto powciskać kawałki pokrojonych śliwek, posypać połową białego sera. Następnie delikatnie wyłożyć na wierzchu maliny i posypać pozostałym białym serem. Wstawić blachę do piekarnika nagrzanego do 175°C i piec przez ok. 30-35 minut (ja piekłam aż 50 minut...). Po upieczeniu i ostudzeniu można posypać cukrem pudrem (nigdy nie posypuję).



Posted in Etichette: | 12 commenti

Chleb pięć ziaren na pszennym zakwasie (wg J.Hamelmana)

Przepis wyszukany na blogu Na kruchym spodzie. Mój "chleb pięć ziaren" ma te pięć ziaren tylko w nazwie, tak naprawdę dodałam tylko pestki słonecznika i płatki owsiane, nie miałam nic innego na składzie... Dokonałam też innego odstępstwa: koszmarnie się umęczyłam przy formowaniu bochenka, miałam wrażenie, że się rozleje w piecu, więc w końcu przełożyłam ciasto do formy i tak je upiekłam. Na szczęście w niczym to nie zaszkodziło smakowi chleba: wyszedł dość miękki, lekko wilgotny, aromatyczny, z chrupiącą skórką. Bardzo mi smakował, na pewno będę wracać do tego przepisu!






Przepis cytuję wiernie za Gospodarną Narzeczoną.


Składniki (proporcje na 3 średnie bochenki - ja piekłam z połowy, wyszedł jeden duży bochenek):

Płynny zaczyn zakwasowy (levain):
  • 45g dojrzałego pszennego zakwasu płynnego 150-160% hydracji (tj, dokarmionego 12 godzin przed, a najlepiej 3 razy w odstępach 12-godzinnych)
  • 284g wody
  • 227 g mąki pszennej chlebowej

Składniki mieszamy na gładkie ciasto i odstawiamy przykryte folią na 12 do 16 godzin w temperaturze 21 st.C.


Namoczka:
  • 82g połamanego żyta ( gruba śruta żytnia do kupienia w Młynie lub całe żyto w sklepach eko i można pociąć)
  • 82g siemienia lnianego
  • 70 g płatków owsianych
  • 70g ziaren słonecznika
  • 368g wrzącej wody
  • 5g soli

Ziarna wsypujemy do miski, zalewamy wodą i mieszamy z solą. Przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy na 12 godzin. Najlepiej przygotować namoczone ziarna w tym samym czasie co zaczyn zakwasowy. Jeśli zamiast łamanego żyta użyjemy płatków żytnich możemy namoczyć ziarna w zimnej wodzie, pamiętając by użyć jej wtedy nieco mniej.


Ciasto:
  • 450g mąki pszennej wysokoglutenowej ( w Polsce nie ma takiej mąki, a więc można w całości użyć pszennej chlebowej, ew. dodać do tej części mąki organicznego glutenu - ja beztrosko użyłam manitoby)
  • 230g mąki pszennej chlebowej
  • 238g wody
  • 17g soli
  • 510g zaczynu (cały minus 3 łyżki , uwaga mi zaczyn zawsze znika w niewyjaśnionych okolicznościach, także lepiej ważyć)
  • namoczone ziarna
  • 8-9g świeżych drożdży ( lub 1/3 wagi drożdży instant)

Mieszamy wszystkie składniki, w misce. Mieszamy przez 3-4 minuty, aż powstanie jednolite ciasto. Następnie wyrabiamy przez 3 - 4 minuty. Gluten powinien być średnio rozwinięty. Temperatura wyrobionego ciasta powinna wynosić 24-25 st. C. Odstawiamy w misce pod przykrycie do fermentacji na 1-1 i 1/2 godziny. Składamy ciasto raz po 45 minutach . Dzielimy ciasto na trzy części (u mnie: tylko jedna część na jeden bochenek). Formujemy luźne kulę i dajemy im odpocząć przez 15 minut. Formujemy ostateczne bochenki, okrągłe lub podłużne. Przekładamy do koszyków wysypanych mąką (ja miałam wiele trudności z uformowaniem bochenka, w końcu przełożyłam ciasto do formy). Odstawiamy do wyrastania na 1 godzinę w temp. 24 st.C lub do lodówki do 18 godzin - wtedy fermentacja powinna trwać 2 godziny, a składanie co godzinę. Należy wtedy zrezygnować z dodatku drożdży. Piekarnik nagrzewamy do 240 st.C. Wyrośnięte bochenki wykładamy na wysypaną semoliną łopatę, nacinamy. Wsuwamy do gorącego piekarnika, parujemy. Pieczemy z parą 40-45 minut.






Posted in Etichette: | 2 commenti

Insalata di lenticchie e carote

No, nareszcie z powrotem! Ciągle w rozjazdach, ale przynajmniej z dostępem do internetu... Ach, jak to miło wrócić na łono cywilizacji!:)
Wracam po długiej przerwie z przepisem, który podpatrzyłam w jednej z kalabryjskich restauracyjek: insalata di lenticchie e carote. Ta sałatka tak bardzo mi zasmakowała, że na złapanej w locie papierowej serwetce zapisałam wszystkie składniki, a po kilku dniach w domu z przyjemnością odtworzyłam przepis. Od siebie dodałam miętę, bo tak mi się uwidziało, że będzie pasowała i miałam rację, mięta ładnie pokręciła smak całości... Polecam!





Składniki (dla 2 osób):
  • 2 szklanki ugotowanej soczewicy
  • 2 ugotowane marchewki
  • 1 ugotowana cukinia
  • 1 szklanka ugotowanej ciecierzycy
  • 200 g miękkiego pecorino (można zastąpić innym serem o zdecydowanym smaku)
  • pół cebuli
  • kilkanaście listków świeżej mięty
  • ocet jabłkowy
  • oliwa
  • kilka kropel soku cytrynowego
  • sól i pieprz
Marchewkę i cukinię pokroić na plasterki, cebulę drobno poszatkować, ser pokroić w kostkę. Wymieszać wszystkie warzywa i ser, dodać poszarpane listki mięty, doprawić octem jabłkowym, oliwą i sokiem cytrynowym. Posolić i popieprzyć. Schłodzić w lodówce, przed podaniem w dowolny sposób udekorować (warto to zrobić, bo sałatka jest smaczna, ale wizualnie nie prezentuje sie zbyt dobrze...). 
Mnie najbardziej smakuje ze świeżą bagietką i kieliszkiem dobrego, lekko musującego białego wina:) 



Posted in Etichette: | 12 commenti