Pan tramvai
Posted On 21.11.2013 at a czwartek, listopada 21, 2013 by Konsti
… czyli rodzaj półsłodkiego chleba na zakwasie naszpikowanego rodzynkami. Wypiek ten, wywodzący się z Mediolanu i okolic, rozpowszechniony został pod nazwą “chleb tramwajowy”. A dlaczego? By na to odpowiedzieć, trzeba cofnąć się do lat 80-tych i 90-tych XIX wieku, kiedy to po Mediolanie jeździł tramwaj parowy – dawny pojazd szynowy, napędzany maszyną parową. Ponieważ służył on do komunikacji miejskiej, mógł rozpędzać się jedynie do 15 km na godzinę, a zazwyczaj i tak jeździł wolniej: przejechanie całej trasy, z jednego końca miasta na drugi, zajmowało więc sporo czasu, zazwyczaj ok. 5 godzin! Pamiętajmy, że zadaniem tramwaju było obsłużenie jak największego obszaru, dlatego trasa przejazdu miała dość skomplikowany przebieg, kluczyła, zawracała, zbaczała do okolicznych wsi i miasteczek. Nic więc dziwnego, że osoby podróżujące tramwajem zaopatrzone były w prowiant i bardzo często posilały się właśnie półsłodkim chlebkiem z rodzynkami. Niektórzy wypiekali go sami w domu, inni kupowali go na stacjach i przystankach. Podobno czasem przy zakupie biletu tramwajowego zamiast reszty można było dostać właśnie “pan tramvai”…
Kontynuując wątek tramwajowy dodam jako ciekawostkę, że na odcinkach o większym zaludnieniu przejazd tramwaju obwieszczany był przez tzw. “trombettiere”, czyli trębacza, który ostrzegał ludność o rozpędzonej maszynie. Tramwaje parowe były w Europie bardzo popularne i szybko zastąpiły tramwaje konne. Z czasem jednak zyskały groźnego konkurenta: na początku XX w. zaczęły być one wypierane przez tramwaje elektryczne. Do lat 20-tych w Europie zlikwidowano praktycznie wszystkie trakcje parowe. Ale nie linię mediolańską! Trakcja parowa w Mediolanie i okolicach, największa tego typu włoska sieć tramwajowa, przetrwała zarówno “rewolucję elektryczną” okresu międzywojennego, jak i II wojnę światową, i działała aktywnie aż do likwidacji w latach 50…
“Pan tramvai” został zapomniany na kilkadziesiąt lat, ale teraz powraca na fali nostalgii. Prowincja Monza i Brianza (położona 12 km na północ od Mediolanu) wybrała właśnie ten wypiek jako symbol kulinarny kolejnej wystawy światowej Expo 2015, która odbędzie się w Mediolanie.
A jak ktoś ma ochotę na przejazd tramwajem parowym, to informuję, że jeden z niewielu zachowanych na świecie czynnych tramwajów parowych jeździ w Brnie, czyli całkiem blisko, u naszych czeskich sąsiadów:)
Za przepis dziękuję autorce bloga Ricettosando. A odkryłam go dzięki inicjatywie Na zakwasie i na drożdżach (lista z października 2013). Dziewczyny, dziękuję za inspirację i za miłą podróż w przeszłość!
Składniki:
· 400 g mąki
· 180 aktywnego, silnego zakwasu (u mnie: zakwas pszenny)
· 200 g rodzynek
· otarta skórka z cytryny
· 100 g wody
· 100 g mleka
· 50 g masła
· 2 łyżeczki cukru lub miodu (ja dałam 2 łyżki cukru)
· 2 łyżeczki soli (dałam tylko jedną)
· 50 g oliwy
Rodzynki namoczyć w ciepłej wodzie, odcedzić, osuszyć.
Masło rozpuścić i wymieszać z wodą i mlekiem. Dodać zakwas, a następnie przesianą mąkę, cukier, sól i skórkę cytrynową. Zagnieść elastyczne ciasto. Dodać rodzynki i ponownie zagnieść ciasto. Odstawić pod przykryciem w naoliwionej misce na ok. 12 godz. Następnie przełożyć ciasto do 2 nasmarowanych oliwą keksówek i ponownie odstawić pod przykryciem do wyrośnięcia na kolejne 12 godz. (ja nie korzystałam z keksówek, uformowałam bochenek i odstawiłam do wyrośnięcia w koszyku). Piec z parą w temp. 200°C przez ok. 30 min.
Uwielbiam czytać takie historie. Fascynująca musiałaby być taka przejażdżka dzisiaj :)
A chleb wygląda cudnie :)
super wygląda ten chleb. Niestety nie mam zakwasu :( A o pszennym to już w ogóle mogę pomarzyć. Kiedyś próbowałam przerobić żytni na pszenny i kicha. Poszedł do śmieci.
Fajnie się nazywa i wygląda bosko. :)
Z prawdziwa przyjemnością przeczytałam historię Chleba Tramwajowego. Wcześniej, po włosku zrozumiałam tylko ogólny zarys zagadniania ;)Dziekuje za obserwacje list i dołączenie do niej. Serdecznie pozdrawiam :)