"The Nero Wolfe Cookbook"

Malta, Malta i już po:)

Pomyślałam, że zanim przygotuję jakąkolwiek relację z tego krótkiego wypadu, to najpierw radośnie rzucę się w wir mojej ulubionej zabawy kulinarnej - akcji „W kuchni panny Marple II” prowadzonej przez Pinos.
Zaczynamy więc od klasycznych kryminałów Rexa Stouta, kryminałów retro, rozgrywajàcych się w czasach, kiedy każdy szanujący detektyw miał swój ulubiony kapelusz, kobiety rzucały powłóczyste, pełne żaru spojrzenia, palenie było ogólnie akceptowane, a najbardziej oczywistym sposobem na odnalezienie świadka było opublikownie ogłoszenia w gazecie:) Stout to słabo chyba znany w Polsce amerykański pisarz, twórca postaci Nero Wolfe’a: genialnego detektywa, hodowcy storczyków i ekscentrycznego smakosza w jednej osobie. Jego bohater urodził się w Czarnogórze, ale od dawna mieszka w Nowym Jorku (na 35 Ulicy). Rzadko wychodzi z domu, ale to nie wpływa ujemnie na pracę jego szarych komórek, wprost przeciwnie:) Nero Wolfe waży ponad 140 kilogramów, mówi kilkoma językami, uwielbia krzyżówki, nie cierpi kobiet (tak, tak...), kocha dobre jedzenie, hoduje kwiaty i za sowitą opłatą rozwiązuje skomplikowane zagadki kryminalne. Jego agencja detektywistyczna świetnie prosperuje dzięki udanej współpracy z wiernym asystentem Archie Goodwinem, jego oranżeria rozwija się dzięki staraniom ogrodnika Teodora Horstmanna, a jego kuchnią zajmuje się wybitny, osobisty kucharz, Szwajcar Fritz Brenner.
Pierwsza powieść Stouta, wktórej pojawia się Wolfe, została opublikowana w 1934 roku („Zabójcza gra”), ostatnia w 1975 („A Family Affair”, nie ma polskiego tłumaczenia). W każdej z kilkudziesięciu powieści i opowiadań pojawiają się ròżne „tropy kuchenne”, każda z nich przekazuje czytelnikowi jakąś nową informację na temat upodobań kulinarnych Wolfe’a i dokonań gastronomicznych Fritza Brennera. Stoutowi tak bardzo spodobały się te wstawki kulinarne, iż zdecydował się na napisanie oddzielnej książki poświęconej li i jedynie potrawom pojawiającym się na stole w domu przy 35 Ulicy. Mowa tu o „The Nero Wolfe Cookbook” z 1973 roku (ja korzystałam z włoskiego tłumaczenia “Il manuale di cucina di Nero Wolfe”): w tym zbiorze Stout prezentuje wszystkie przepisy na dania, które Brenner serwował swojemu chlebodawcy. I z tego właśnie dzieła pochodzą poniższe receptury na ulubiony chleb Wolfe’a oraz na prosty deser z chleba i mleka...







Ulubiony chleb Wolfe’a, czyli popisowy chleb Fritza

Składniki (na 2 lub 3 bochenki):

· 500 ml mleka
· 40 g cukru
· 50 g świeżych drożdży
· 60 ml letniej wody
· 1,5 kg mąki
· 2 łyżeczki soli
· 40 g masła + rozpuszczone masło do smarowania bochenków

Podgrzać mleko. Dodać do niego cukier, sól i masło. Drożdże rozpuścić w ciepłej wodzie, odstawić pod przykryciem w ciepłe miejsce na kilka minut. Gdy drożdże „ruszą”, dodać je do mleka, dobrze wymieszać. Dodać mąkę, wyrobić gładkie i elastyczne ciasto. Odsatwić ciasto na 10-15 minut, ponownie wyrobić. Uformować kulę, przykryć, odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (ok. 1,5 godz.). Odgazować ciasto, odstawić ponownie do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 lub 3 części, uformować bochenki (ja nie formowałam, spieszyłam się i zdecydowałam się na pieczenie w foremce). Odstawić znów do wyrośnięcia, aż podwoją objętość. Nagrzać piekarnik. Tuż przed wstawieniem chleba do piekarnika, posmarować powierzchnię chleba rozpuszczonym masłem. Piec w temp. 200°C przez 40-45 minut.








Prosty deser z chleba i mleka

Składniki (dla 2-3 osób):

· 6 kromek chleba (tostowego lub tego z przepisu wyżej)
· 80 g masła
· 250 ml mleka
· 250 ml śmietany (zastąpiłam gęstym jogurtem naturalnym)
· 1 łyżka mąki (dałam dwie)
· cukier do smaku

Odciąć skórkę z kromek chleba, następnie opiec je w tosterze, ewentualnie w piekarniku. Każdą kromkę posmarować masłem i ułożyć w naczyniu lub formie, najlepiej, by jedna opierała się o drugą (moje, wbrew tym zaleceniom, poustawiałam na sztorc). Podgrzać mleko i śmietanę, dodać resztę masła i mąkę. Gotować cały czas mieszając. Gdy krem zacznie gęstnieć, dosłodzić do smaku (ja oprócz cukru dodałam jeszcze zmielone orzechy laskowe). Gotowym kremem zalać kromki chleba, lekko ostudzić, ewentualnie udekorować i podawać.
Ja uznałam, że tak przygotowany deser można też wstawić do piekarnika i zapiekać przez kilka minut – tak też zrobiłam i byłam zadowolona z efektu. Wyszło coś w rodzaju chlebowego budyniu, mnie smakowało...



W kuchni panny Marple II


Posted in Etichette: , |

12 commenti:

  1. zauberi Says:

    śliczny chlebek i deser też fajny :)

  2. Gosia Says:

    ale swietnie wyglada i ten chlebus i potem deserek z niego :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

  3. Kubełek Smakowy Says:

    Wspaniały chleb, regularne dziurki, idealny bochenek. A jaki kolor! Żółte wnętrze, brązowa skórka. Z miodem to byłby cud-miód.

  4. Majana Says:

    Cudowny chlebek i deser również. Pysznosci!:))

    Pozdrawiam ciepło:)

  5. atina Says:

    obie propozycje bardzo mi sie podobają:) Takiego chlebowego deseru jeszcze nie jadłam, a chętnie bym spróbowała:)

  6. Krokodyl Says:

    Piękny, interesujący post. Ciekawe przepisy. Badzo podoba mi się deser. P.S. Nie znam tych książek. Poszukam.

  7. Kaś Says:

    chleb ma fantastyczny kolor. zapiekany z mlekiem musi być przepyszny

  8. grazyna Says:

    Dobrze, ze ta akcja zainspirowała Cie do stworzenia takich pyszności :)

  9. Edyta Says:

    Chlebek wygląda przepysznie! Podziwiam, bo próbowałam go upiec i niestety nic dobrego z tego nie wyszło ;) Moje ciasto od początku wydawało mi się zbyt twarde.. to pewnie wina mąki lub pozostałych składników.. Bardzo żałuję, bo Twój chlebek jest idealny!

  10. Pinos Says:

    Zupełnie nie znam! A widzę, że sporo tracę...
    Deser wygląda kusząco. Chleb (nie)stety kojarzy mi się z chlebami jadanymi w Pekinie ;)

  11. Konsti Says:

    Zauberi, dziekuje:)
    Gosiu, sciskam serdecznie!
    Kubelku smakowy, zolty kolor wynika z tego, ze make chlebowa wymieszalam z "semola rimacinata", ktora to wlasnie nadaje wypiekom zoltawy odcien. A z miodem ten chleb rzeczywiscie dobrze smakuje.
    Majanko, dziekuje i tez pozdrawiam goraco:)
    Atino, dziekuje za mile slowa!
    Krokodylu, to sa typowe kryminaly retreo, jak dla mnie troche traca myszka:) ale moze to wina wloskiego tlumaczenia, slyszalam natomiast, ze polski tlumacz spisal sie bardzo dobrze. Jak przeczytasz, to daj znac, czy Ci sie podobalo:)
    Grazynko, dziekuje:)
    Edytko, ja tak na codzien wole normalne chleby, ten upieklam z ciekawosci... wyszedl dobrze pewnie dlatego, ze pieklam z 1/3 skladnikow, no i nie formowalam bochenkow. A maka tez byla dobrej jakosci.
    Pinos, ten chleb jest smaczny, ale najlepszy swiezy, jak to czesto bywa w przypadku drozdzowych wyrobow. Ale i tak mam nadzieje, ze udalo mi sie wyprodukowac cos lepszego od chinskiego chleba:)))
    Pozdrawiam serdecznie!

  12. Anonimowy Says:

    Kiedyś coś z przygód Wolfe puszczali w telewizji. Dużo o jedzeniu, kryminału za mało.