Ciasto herbatnikowe

Przepis z Galerii potraw. Recepturę wypóbowałam z ogromną przyjemnością i odrobiną nostalgii, bo dla mnie jest to ciasto z cyklu “zapomniane smaki dzieciństwa”:) Bardzo proste i smaczne, najlepiej smakuje jak długo postoi w lodówce, przynajmniej dobę. Ja do masy herbatnikowej dodałam odrobinę rumu, ale nie wiem, czy warto: spód zyskuje dodatkowo na aromacie, ale gorzej zastyga. Następnym razem będzie chyba bez alkoholu…




Przepis cytuję za Thiessą.

Spód:
  • 150 g masła
  • 100g cukru
  • 1 łyżeczka cukru waniliowego
  • 2 łyżki kakao
  • 1 jajo, roztrzepane
  • 200g pokruszonych herbatników
  • 100g wiórków kokosowych
  • 50g posiekanych orzechów włoskich
  • 20g rodzynek
Masa:
  • 3 łyżki żelatyny
  • 70g masła
  • 2 łyżki mleka
  • 1/2 torebki budyniu waniliowego
  • 200g cukru pudru
  • sok z 1/2 cytryny
  • 2 serki homogenizowane naturalne (po 180g).
Do dekoracji:
  • 3-4 kostki gorzkiej czekolady
  • odrobina mleka.

W garnku rozpuścić 150g masła, cukier, cukier waniliowy, kakao, roztrzepane jajo i podgrzewać na małym ogniu, cały czas mieszając, aż zgęstnieje. Wsypać pokruszone herbatniki, wiórki, orzechy, rodzynki, wymieszać i jeszcze ciepłym ciastem wyłożyć dno tortownicy. o średnicy 22 cm. Odstawić do ostygnięcia. Żelatynę rozpuścić w 1/2 szklanki gorącej wody, ostudzić. W rondelku rozpuścić 70g masła, dodać mleko, budyń, cukier puder i sok z cytryny, zagotować i dokładnie pomieszać do połączenia składników. Masę lekko przestudzić, połączyć z serkami oraz żelatyną i wyłożyć na ciasto w tortownicy. Schłodzić w lodówce, aż masa stężeje (moje stało w lodówce całą noc). Czekoladę rozpuścić na parze z odrobina mleka i udekorować ciasto w dowolny wzór.

Posted in Etichette: , | 28 commenti

Zielony sos do makaronu

Punktem wyjścia do stworzenia tego przepisu było dla mnie domowe pesto z rukoli. Miało ono tak silny i wyrazisty smak, że nawet ja, fanatyczna wielbicielka rukoli, miałam wrażenie, że jest jej ciut za dużo w tym sosie:) Zaczęłam więc szukać dodatków, które złagodziłyby ostry aromat pesto i na szczęście w miarę szybko znalazłam idealne rozwiązanie - dodanie ugotowanego ziemniaka i brokułu okazało się strzałem w dziesiątkę! Sos z tej receptury wychodzi bardzo dobry (Kalabryjczyk może poświadczyć) i na dodatek nadaje się do dłuższego przechowywania, nie tracąc przy tym nic ze swoich walorów smakowych... Szczerze polecam przepis.




Składniki:

· 60 g rukoli
· 1 mały brokuł (ugotowany)
· 1 ziemniak (ugotowany)
· 1-2 ząbki czosnku
· 60 g orzechów pistacjowych
· 50 g startego parmezanu
· 250 ml oliwy extravergine (takiej naprawdę dobrej jakości!)
· sól i pieprz

Zmiksować razem pistacje, rukolę, brokuł, ziemniaka i czosnek. Przełożyć całość do miski i dodać parmezan, wymieszać. Wlewać stopniowo oliwę, cały czas mieszając. Doprawić pieprzem i solą. Ten sos będzie miał dość intensywny, nawet ostry smak, ale nie ma się czym przyjmować, bo wymieszany z makaronem „łagodnieje” i tworzy bardzo harmonijną kompozycję smakową. Można go przechowywać w lodówce nawet do 5 dni, trzeba tylko pokryć jego powierzchnię cieniutką warstwą oliwy. Przed użyciem należy wyjąć sos wcześniej z lodówki i trzymać w pokojowej temperaturze przez ok. godzinę. Dodaje się go bezpośrednio do dopiero co ugotowanego i odcedzonego makaronu, wystarczy tylko wszystko razem wymieszać i przez kilkanaście sekund podgrzewać na małym ogniu.





Posted in Etichette: , | 12 commenti

Chleb wiejski (Country Bread) wg J. Hamelmana


Z wielkim opóźnieniem dołączam do Weekendowej Piekarni nr 69. Chleb upiekłam dopiero wczoraj wieczorem, cóż, lepiej póżno niż wcale:) Miałam ogromną ochotę wypróbować przepis i od początku planowałam uczestniczyć w tej edycji WP, ale cały czas coś mi stawało na przeszkodzie... Ja się jednak nie poddałam i dzięki mojemu uporowi na wczorajszą kolację jedliśmy przepyszne pajdy wiejskiego chleba. Ptasiu, dziękuję za przepis!



Składniki zaczynu:
  • 454g mąki pszennej chlebowej
  • 284 g (ok. 1 1/4 amerykańskiego cup) wody
  • 1/2 łyżki soli
  • 1/8 łyżeczki drożdży instant lub 1,2 g drożdży świeżych (dałam świeże)
Rozpuścić drożdże w wodzie, dodać mąkę i sól, wymieszać na gładką masę. Ciasto będzie miało 60% hydracji i będzie dość gęste. Gdyby wydawało się mocno za suche, tj. trudno byłoby je wyrobić, można delikatnie dolać wody. Nakryć miskę z zaczynem folią, odstawić w temp. pokojowej na 12-16 godzin. Gotowy zaczyn będzie wyrośnięty, zaczynający dopiero się lekko zapadać.



Składniki ciasta chlebowego:
  • 454g mąki pszennej chlebowej
  • 360 g (1 1/2 amerykańskiego cup) wody
  • 1/2 łyżki soli
  • 1/2 łyżeczki drożdży instant lub 5 g drożdży świeżych (dałam świeże)
  • cały zaczyn
Wymieszać (ok. 3 min) mikserem na małych obrotach wszystkie składniki ciasta chlebowego, poza zaczynem. Gdy składniki zaczną się łączyć na jednolitą masę, dodawać zaczyn porwany na kawałki. Jeśli będzie to konieczne, można dodać trochę wody/mąki. Wyrabiać dalej ciasto na wyższych obrotach miksera (ok. 2 1/2 min) lub ręcznie (ja wyrabiałam ręcznie). Ciasto powinno być średnio luźne, elastyczne, gluten średnio rozwinięty. Umieścić w natłuszczonej misce do wyrośnięcia na ok. 2,5 h, w trakcie złożyć dwukrotnie (co 50 min.). Po czasie wyrastania podzielić na 2 części, uformować z grubsza kule, nakryć folią, dać odpocząć 10-20 minut. Po tym czasie uformować właściwe, okrągłe/owalne chleby. Umieścić w koszykach/'kołyskach' ze ściereczek, nakryć folią. Odstawić do podwojenia objętości (1 1/4-1 1/2 h). Piec nacięte bochenki w uprzednio nagrzanym i naparowanym piekarniku, najlepiej na kamieniu, w 230 st. C., ok. 35 minut.






Posted in Etichette: | 13 commenti

Torta all’olio d’oliva e succo d’arancia con pinoli

… czyli ciasto z oliwą, sokiem pomarańczowym i orzeszkami piniowymi. Kolejny wspaniały przepis z jednej z książek Tessy Kiros (“Ricordi di cucina. Le ricette di una vita”). Ciasto proste w wykonaniu, a zarazem geniale w smaku: połączenie pomarańczy i pinioli daje naprawdę świetny efekt! Nieznacznie zmodyfikowałam oryginalną recepturę, zmniejszając zawartość cukru, dodając do ciasta pokrojoną pomarańczę i zwiększając ilość orzeszków piniowych. Ciasto pięknie wyrosło, a po ukrojeniu pierwszego kawałka odkryliśmy, że w środku było lekko wilgotne i radośnie żółte, a do tego ten wspaniały aromat... jak dla mnie: kwintesencja włoskiego Południa.




Składniki:

· 4 jajka
· 1 łyżeczka esencji waniliowej
· 150 g cukru
· 200 ml oliwy
· 400 g mąki
· 2 łyżeczki proszku do pieczenia
· 250 ml soku z pomarańczy
· 1 duża pomarańcza
· 100 g orzeszków piniowych

Wg Tessy Kiros z podanych składników należy zrobić ciasto albo w dwóch małych, okrągłych tortownicach, albo w jednej dużej.

Białka ubić na sztywną pianę. Rozbełtać żółtka, wymieszać z esencją waniliową i zacząć dodawać cukier, ucierając dokładnie, a następnie oliwę. Wymieszać, połączyć z mąką, proszkiem do pieczenia, sokiem pomarańczowym i skórką otartą z jednej pomarańczy. Sam owoc pokroić na małe kawałki. Dodać do ciasta ubite białka, delikatnie wymieszać, następnie wsypać 50 g pinioli i pokrojoną pomarańczę i jeszcze raz delikatnie wymieszać. Masę przełożyć do tortownicy (natłuszczonej i wysypanej mąką). Powierzchnię ciasta posypać pozostałymi orzeszkami piniowymi. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec w temp. 180-190°C przez 35-40 min. (w przypadku dużej tortownicy czas pieczenia może być trochę dłuższy).





Posted in Etichette: | 9 commenti

Zrazy z kaszy gryczanej z grzybami po warszawsku

Jednym z najbardziej popularnych składników tradycyjnej, “ludowej” kuchni warszawskiej była kasza gryczana. Potrawę, którą prezentuję poniżej, odkryłam kilka lat temu, gdy szukałam nowych sposobów na wykorzystanie gryki. Zrazy z kaszy gryczanej z grzybami po warszawsku okazały się strzałem w dziesiątkę: nawet Kalabryjczyk podchodzi pozytywnie do tego dania i konsumuje je z zapałem iście warszawskim:). Gorąco polecam!




Inspirację dla tego przepisu znalazłam na tej stronie, recepturę z czasem lekko zmodyfikowałam i dostosowałam do domowych upodobań.


Składniki:

· 300 g kaszy gryczanej
· 1 jajo
· 150 g oczyszczonych świeżych grzybów
· 1 cebula
· masło (do smażenia)
· mąka
· bułka tarta
· kilka plasterków żółtego sera
· tymianek, sól, pieprz

Umyte i wymoczone grzyby posiekać, przesmażyć z masłem oraz cebulą, doprawić solą, pieprzem i tymiankiem. Kaszę gryczaną ugotować, osolić, ostudzić, wbić jajo i dodać tyle mąki, aby masa dała się formować. Robić z niej podłużne placuszki, ułożyć na każdym plasterek sera, smarować grzybowym nadzieniem i zwijać zrazy (ja celowo formuję duże zeppeliny o długości ok. 10 cm, bo potem kroję je w plastry). Posypać tartą bułką i smażyć na gorącym tłuszczu. Ułożyć w ogniotrwałym naczyniu, wstawić do gorącego piekarnika na 10 - 15 minut. Gorące zrazy przełożyć na talerze, pokroić w plastry. Podawać polane dowolnym sosem (u mnie: gęsty sos czosnkowy na jogurcie).




Urodziny Warszawy



Kurze wątróbki w sosie musztardowym zapiekane w bułce

Minęła już dekada, odkąd opuściłam mury warszawskiego uniwersytetu, a pewne wspomnienia pozostają wciąż zaskakująco żywe. Taki np. bar na Powiślu, który odkryłam przypadkowo podczas mojej pierwszej wizyty w dopiero co otwartym nowym BUWie… Szacowna bilblioteka nie miała jeszcze tego całego zaplecza komercyjnego w nowym gmachu, nic, ino książki, więc w poszukiwaniu jedzenia trzeba było wędrować po okolicy. I tak trafiłam do bardzo warszawskiego baru (niestety, nazwa wyleciała mi z głowy), w którym smunti panowie zamawiali “setę i galaretę”, pani kelnerka miała imponującą trwałą i równie imponujący biust, piwo było z pianą i zimne jak się należy, golonka mówiła, że jest świeżutka, a flaki obowiązkowo pływały w zupie po warszawsku. Charakterystyczną cechą karty dań (wypisanej na tablicy) była mnogość potraw z podrobów. I słusznie: każdy warszawiak z krwi i kości zapytany, co mu się kojarzy ze stołeczną kuchnią, wymieniłby wspomniane flaki po warszawsku, nòżki w galarecie, grzanki z móżdżkiem, ozór cielęcy peklowany, pierogi z dudkami (płuckami wieprzowymi), watróbkę smażoną z cebulą i jabłkami, kaszankę z patelni… Od razu zaznaczam: choć jestem warszawianką od pokoleń, to za podrobami nie przepadam, ale mimo to czasem trafiam na danie tego typu, które zjadam ze smakiem. Tak się zdarzyło w barze na Powiślu, gdzie z krwawej karty dań wybrałam “kurze wątróbki w sosie musztardowym zapiekane w bułce”... do tego zimne piwo… jeden łyk, jeden gryz… i przepadłam:) To było dobre, tak dobre, że jeszcze nie raz wracałam w tamto miejsce, zawsze zamawiając to samo. Lata płyną, baru już nie ma, nie mieszkam w Warszawie, tylko w Pizie, ale co z tego… I tak tęsknie za moim pokracznie pięknym miastem, za niedocenianą przez przyjezdnych stolicą, za moim domem, warszawskim domem. Czasem więc przywołuję w myślach Teosia Piecyka i proponuję mu na obiad nostalgiczne wątróbki w bulce:) “Wiadomo-stolica!”, panie Teoś:)


Zdjęcie tylko jedne i nienajlepsze, ale byłam zbyt głodna, aby zdobyć się na więcej…




(Uwaga! Receptura odtworzona metodą wspomnieniową!)
Składniki:


· 6-8 dużych bułek
· 250 g kurzych wątróbek
· 1 mała cebula
· 100 g ugotowanej kapusty
· 4 łyżki ugotowanego zielonego groszku (może być z puszki)
· 1 łyżka miodu
· 2-3 łyżki dobrej musztardy (użyłam Dijon)
· 1 łyżka octu jabłkowego
· sok z cytryny (do smaku)
· sól i pieprz
· masło (do smażenia)
· odrobina dowolnego pokrojonego sera i poszatkowanego szczypiorku (opcjonalnie)


Cebulę zeszklić na maśle, dodać kapustę, groszek i drobno pokrojone kurze wątróbki. Smażyć na małym ogniu przez ok. 10 min. Następnie dodać miód i musztradę, dobrze wymieszać, doprawić octem, sokiem z cytryny, solą i pieprzem (zalecane jest szczególnie hojne dozowanie pieprzu, całość powinna być dość mocna w smaku). Podgrzewać wszystko przez chwilę. Bułki poprzekrajać na pół, wydrążyć. Do “dolnej” części włożyć wątróbkowe nadzienie, posypać odrobiną żółtego sera i szczypiorkiem, przykryć "gòrną" częścią bułki. Włożyć do nagrzanego piekarnika i zapiekać przez 5-10 min, aż bułka lekko zbrązowieje. Podawać z dobrze schłodzoną wódką lub piwem:)


W odpowiednich okolicznościach przyrody jest to niebo w gębie, proszę szanownych Państwa:)


Urodziny Warszawy


Posted in Etichette: , | 8 commenti

W roli głównej: pomarańcza

Tydzień przed świętami odkryłam, że w moich zapasach brakuje kandyzowanej skórki pomarańczowej. Traf chciał, że w paczce z Kalabrii dostaliśmy kilkanaście dorodnych pomarańczy, pięknych, pachnących, nietkniętych woskiem, prosto z sadu od wujka Kalabryjczyka. I tak się jakoś złożyło, że jak już się zabrałam za smażenie i kandyzowanie, to rozpędziłam się na całego i nie skończyło się tylko na skórce…

Smażona skórka pomarańczowa (z przepisu Kass)

Składniki:

· ok. 1/2 kg skórki z pomarańczy
· ok. 1/2 kg cukru
· sok z 1 cytryny
· 1/2 szkl wody

Przed obraniem owoców umyć je dokładnie. Skórki zalać zimną wodą, tak aby byly przykryte. Moczyć w wodzie 3-4 dni, zmieniając wodę kilka razy dziennie. Wyjąć z wody i lekko odcisnąć. Pokroić w kostkę lub paski. Do garnka wsypać cukier i wlać wodę. Lekko zagotować i włożyć pokrojoną skórkę. Zagotować, chwilę podgrzewać na małym ogniu wciąż mieszając. Odstawić z ognia do następnego dnia. Znowu podsmażyć kilka minut i odstawić. Na trzeci dzień ponownie podgrzać (muszą być szkliste), dodać sok z cytryny, podsmażyć i gorące wkładać do wyparzonych słoiczków. Zakręcić i obrócić dnem do góry. Po 1/2 godz odwrócić i gotowe!




Część skórek pokroiłam w paski i gdy były już gotowe, usmażone, wystudzone i dobrze wysuszone, to wrzuciłam je do gorzkiej czekolady rozpuszczonej w kąpieli wodnej. Potem wyłożyłam je na papier do pieczenia i pozwoliłam im wyschnąć. Następnego dnia były gotowe do jedzenia, trzymaliśmy je na talerzu w lodówce i bezwstydnie podjadaliśmy, kiedy tylko nadarzyła się okazja... Proste i przepyszne!




Część pomarańczy postanowiłam wykorzystać do zrobienia galaretki cytrynowo-pomarańczowej, która później stała się jednym z głównych składników mojego wielkanocnego mazurka pomarańczowo-czekoladowego.

Galaretka cytrynowo-pomarańczowa

Składniki:

· 6 cytryn
· 3 pomarańcze
· 500-800 g cukru
· 2 łyżki żelatyny w proszku

Cytryny i pomarańcze obrać dokładnie i pokroić w kostkę. Zasypać cukrem (na początku dać 500 g, potem dodawać resztę w trakcie gotowania), wlać odrobinę wody i zacząć gotować na wolnym ogniu. Po 1,5-2 godz. masa powinna nadal być płynna, bo pomarańcze i cytryny puszczą dużo soku. W tym momencie wlać żelatynę rozrobioną w kilku łyżkach zimnej wody. Gotować przez kilka minut, zdjąć z ognia, przelać do słoików, odstawić do ostudzenia (ewntualnie można poddać pasteryzacji). Galaretka ma słodko-kwaśny smak, doskonale sprawdza się jako element kontrastowy w mazurkach i tartach.




Mazurek pomarańczowo-czekoladowy

Składniki:
Na kruchy spód (na 1 klasyczny mazurek wystarczy ciasto z połowy podanych składników, ja zazwyczaj robię z tych proporcji podanych poniżej i to, co zostaje, wkładam do zamrażalnika “na zaś”):

· 50 dkg mąki
· 250 g masła
· 100 g cukru pudru
· 2 żółtka
· 1-2 łyżki jogurtu lub kefiru
· 50 g zmielonych migdałów
· szczypta soli

Z podanych składników zagnieść ciasto, ochłodzić w lodówce prze ok. 1 godz.

Na masę:

· 1 słoik galaretki cytrynowo-pomarańczowej (można spokojnie zastąpić gęstym dżemem pomarańczowym)
· 170-180 g gorzkiej czekolady
· ok. 15 g masła
· 100 ml gęstej śmietany (ja często używam w zamian gęstego jogurtu naturalnego)

Masło rozpuścić, wymieszać ze śmietaną i kawałkami czekolady. Podgrzewać przez chwilę, aż powstanie jednolita masa. Zdjąć z ognia, przestudzić.
W tym czasie wyłożyć ciastem kwadratową formę, wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 15 min. w temp. 160-170°C. Po kwadransie wyciągnąć spód z piekarnika, rozprowadzić na nim galaretkę cytrynowo-pomarańczową i piec kolejne 5 min. Wyjąć spód, ostudzić (galaretka powinna ładnie zastygnąć). Wylać na wierzch lekko ostudzoną masę czekoladową, udekorować wedle uznania, odstawić do całkowitego wystudzenia (najlepiej na całą noc).









Życzenia


Wielkanoc

Droga, wierzba sadzona wśród zielonej łąki,
Na której pierwsze jaskry żółcieją i mlecze.
Pośród wierzb po kamieniach wąska struga ciecze,
A pod niebem wysoko śpiewają skowronki.

Wśród tej łąki wilgotnej od porannej rosy,
Droga, ktorą co święto szli ludzie ze śpiewką,
Idzie sobie Pan Jezus, wpółnagi i bosy
Z wielkanocną w przebitej dłoni choragiewką.

Naprzeciw idzie chłopka. Ma kosy złociste,
Łowicka jej spódniczka i piękna zapaska.
Poznała Zbawiciela z świętego obrazka,
Upadła na kolana i krzyknęła: "Chryste!".

Bije głową o ziemię z serdeczną rozpaczą,
A Chrystus się pochylił nad klęczącym ciałem
I rzeknie: "Powiedz ludziom, niech więcej nie płaczą,
Dwa dni leżałem w grobie. I dziś zmartwychwstałem."
(Jan Lechoń)

 
 
 
Kochani, wesołego Alleluja!
 
 
 
 
 
 

Posted in Etichette: | 12 commenti